sobota, 25 maja 2013

28,,Harry pocałuj mnie...''


-To ja.-usłyszałam jego zachrypnięty głos.  
Niemalże wstrzymałam oddech, a moje serce przyśpieszyło. 
-Harry.-powiedziałam cicho i otarłam łzy z policzków.-Gdzie jesteś?-zapytałam i poczułam suchość w gardle. 
-Jestem w szpitalu.-telefon wypadł z mojej ręki, a mnie po raz kolejny zalała fala łez.
W pustym pomieszczeniu echem odbijał się głos Harrego w słuchawce i mój płacz, trzęsącymi się rękami podniosłam telefon.
-Ivy, jesteś tam?
-Tak.-odpowiedziałam pociągając nosem.
-Wszystko w porządku?
-Nie nic nie jest w porządku. W którym szpitalu jesteś?
*
Przegrzebywałam szafę próbując znaleźć coś czystego, gdyby Harry tu był byłby porządek on zawsze robił porządek. Zjechałam się po drzwiach szafy w dół i zalałam się łzami. 
Ostatnie 10 minut wydawało się być tak nie realne, po ponad 2 tygodniach nerwów i szalonych myśli w końcu miałam jakieś wiadomości.
-Halo Paul, Harry jest w szpitalu.-powiedziałam na jednym wdechu.
-Wiem.-rzucił szybko.
Wie? Jak to wie, czy to ja jak zwykle dowiaduje się ostatnia?
-Wiesz?
-Byłem u niego. Prosił, żebym nic Ci nie mówił sam chciał to zrobić. Ivy, nie denerwuj się wszystko jest w porządku. Jeśli chcesz mogę Cię zawieść?
-Nie trzeba, dam sobie radę.-rozłączyłam się i przeczesałam palcami włosy.
Przekręciłam kluczyki w stacyjce i ruszyłam do szpitala, mimo że próbowałam skupić się na drodze było to całkowicie nie możliwie  ,, mogłam zgodzić się żeby Paul mnie zawiózł’’ głos w mojej głowie skarcił mnie.
W radiu zaczęła lecieć piosenka chłopaków, a to w tym momencie nie było wcale pomocne, szybko zmieniłam stacje, ale nie na wiele się to zdało, bo akurat teraz akurat w tym momencie akurat kiedy nie mogłam się skupić w radiu pojawiły się znajome dźwięki ulubionej piosenki Harrego. Wyłączyłam radio i niemalże wjechałam w samochód jadący przede mną.
Moje nerwy i tak były już na skraju wyczerpania, a do tego jeszcze to. Cała roztrzęsiona zaparkowałam na szpitalnym parkingu.
Stanęłam naprzeciwko wielkiego szpitalnego gmachu, podeszłam do informacji i zapytałam o Harrego. Kobieta niechętnie wskazała mi drogę i zabrała się za wypełnianie masy papierów leżących wokół niej.
Szpitale mnie przerażały, cała ich czystość i sama myśl ile ludzi tu zmarło. Przechodząc przez korytarze z jednej strony widzisz zrozpaczonych ludzi którzy właśnie dowiedzieli się, że są chorzy lub że ktoś z ich bliskich umarł, a z drugiej ludzi którzy właśnie dowiedzieli się, że są rodzicami i to najszczęśliwszy dzień w ich życiu.
Idą długim szerokim korytarzem czułam wielką radość, że zaraz zobaczę się z Harry choć wiedziałam, że mogą być to nasze ostatnie chwile, bo nikt nigdy nie mówi mi co się dzieje.
Nawet teraz kiedy trafił do szpitala ja dowiadywałam się o tym ostatnia.
Podeszłam do drzwi i położyłam rękę na klamce, a moje serce przybrało takie tempo jak nigdy w całym moim życiu.

-Hej.-powiedziała pół głosem i podeszłam do chłopaka.
-Hej.-uśmiech na jego twarzy to było to czego potrzebowałam.
Usiadłam obok niego i tylko na niego patrzyłam.
-Hej, nie płacz.-delikatnie starł łzy z mojej twarzy.
-Jak się czujesz?-zapytałam i pociągnęłam nosem.
-Lepiej. Powinienem Cię posłuchać iść do lekarza, a nie zgrywać twardziela.
-Mówiłam.-lekko go uderzyłam w ramię.-Czemu nic mi nie powiedziałeś, czemu nikomu nic nie powiedziałeś? Czy ty wiesz jak się martwiłam?-i wybuchłam, w jednej chwile wszystkie moje emocje ujrzały światło dzienne.-Harry jak mogłeś być tak nieodpowiedzialny. Jak?
-Przepraszam.-przyciągnął mnie do siebie i przytulił.-Przepraszam, że od razu do Ciebie nie zadzwoniłem. Nie wiem co myślałem.
-Nie myślałeś.-powiedziałam, a on lekko się zaśmiał.
-Nawet nie wiesz jak za tym tęskniłem.-objął mnie mocniej ramionami, a ja wtuliłam się w niego.
-Czemu trafiłeś do szpitala?
-Em… miałem małe kłopoty z sercem, możemy po prostu porozmawiać z moim lekarzem, on wszystko Ci wyjaśni.
-Dobrze wiesz, że to zrobię.-przyłożyłam czoło do jego i przymknęłam oczy.
-Wiem i wiem też, że masz ochotę mnie zabić.
-Mam.-samo czynnie uśmiechnęłam się.-Harry pocałuj mnie.- chłopak uśmiechnął się i złożył najsłodszy pocałunek na moich ustach.
-Do nikogo nie zadzwoniłeś?-zapytałam cicho
 -Zadzwoniłem.-powiedział przez zaciśnięte zęby, odsunęłam się i spojrzałam na niego.-Niall przywiózł mnie do szpitala, ale jak widać zapomniał wam i tym wspomnieć.

____________________________________________
Po pierwsze rozdział jest dłuższy niż ostatnio- tak jak prosiliście :)
Po drugie starałam się go dodać najszybciej jak potrafiłam
A po trzecie to chyba tyle, liczę na waszą opinie.

niedziela, 19 maja 2013

27. ,,Chyba odkryłam ich grafik....''


Słowa Lou utkwiły głęboko w mojej głowie, po co on to mówił? To nie mogła być prawda, nie teraz kiedy wszystko idzie nie tak jak powinno. Leżałam w łóżku zastanawiając się co zrobić. Wiedziałam że w łazience na półce pod ręcznikami są testy ciążowe, mimo to leżałam nadal w jednym miejscu bez ruchu. Dźwięk dzwonka wypełnił całe mieszkanie, podniosłam się niechętnie i otwarłam drzwi.
Moim oczom ukazał się uśmiechnięty blondyn. 
Czułam się dziwnie chyba odkryłam ich grafik, niemalże każde popołudnie spędzałam z kimś innym.
-Ivy.-chłopak pomachał mi przed oczami.-Dobrze się czujesz? Zawieźć Cię szpitala?
-Niall nic mi nie jest. Zrobiło mi się słabo, a nie umieram.
-Ale lou mówił...
-Co mówił Lou?
-No, że ty możesz...być w ciąży.-podrapał się po głowie.-Louis mnie zabije.
-Nie, wcześniej ja go zabije.-opadłam na kanapę.-Nie jestem kaleką, rozumiem przyjmujecie się mną, bo Harry zniknął a ja odchodzę od zmysłów. Spójrz, oddycham i sama się ubrałam więc dam sobie radę.
Chłopak usiadł koło mnie i mnie przytulił. Moje dni zlewały się,  powoli gubiłam się w tym wszystkim.  Starałam się spędzać jak najwięcej czasu nie myśląc o tej całej sytuacji. Było to trudne szczególnie, że na każdym rogu można było zobaczyć One Direction, a wszystkie gazety rozpisywały o nagłym zniknięciu Harrego i rozpadzie zespołu.
-Harry.-powiedziałam cicho i zakryłam się szczelniej kocem.-Harry.-lekko się poruszyłam i otwarłam oczy.- Niall?-rozejrzałam się po pokoju i westchnęłam.
-Hej.-chłopak ziewnął.-Chyba przysnęło się nam wczoraj.
-Serio? Ale kiedy mówiłam, żebyś my oglądnęli coś innego uparłeś się.-uśmiechnęłam się i wyłączyłam telewizor który od wczorajszego wieczora puszczał w kółko film.- Nie powinieneś się zbierać? Macie chyba jakąś konferencje prasową.
-Spokojnie mam jeszcze chwile. Musimy częściej powtarzać nasze wieczory filmowe, stęskniłem się za tym.
-Ja też.- uśmiechnęłam się.
Pamiętam nasze wieczory filmowe na samo to wspomnienie mój nastrój się poprawiał. Kiedy tylko film robił się nudny przestawiliśmy go oglądać i zaczynaliśmy się wygłupiać i rzucać popcornem.
 –Niall dziękuje.-przytuliłam go i mocno zacisnęłam powieki.
-Za co głuptasie chcesz mi dziękować?
-No za wszystko.-moje oczy zapełniły się łzami.-Od kiedy Harry zniknął robisz wszystko żebym o tym nie myślała. Od kiedy pamiętam ty zawsze jesteś przy mnie.
-Nie musisz za to dziękować.



*Harry
Usiadłem na łóżku i włączyłem telewizje, zacząłem oglądać jakiś serial mając nadzieje, że z mojej głowy odejdzie myśl o niej.
Tak bardzo chciałem do niej zadzwonić, powiedzieć jak bardzo tęsknie i jak bardzo ją kocham, ale nie mogłem. Nie mogłem nawet ruszyć się z tego durnego szpitalnego łóżka. Miałem nadzieje, że mnie odwiedzi, ale nie pojawiła się.
-Panie Styles.-mężczyzna wszedł do pokoju.-Będziemy musieli przeprowadzić jeszcze kilka badań.
-Kilka?-zaśmiałem się pod nosem.-Jestem tu od 2 tygodni i nie słyszę niczego innego jak jeszcze kilka badań.
-Rozumiem, ktoś czeka na korytarzu czy mam go wpuścić?-pokiwałem głową mając nadzieje, że zobaczę ją w drzwiach.
-Hej Paul, w porę.-powiedziałem obrażony.
-Mógłbyś zadzwonić, co a nie być oburzony. Jak możesz być tak nie odpowiedzialny i nie dawać znaku życia nie powiedzieć nikomu gdzie jesteś.
-Przecież Niall wiedział gdzie jestem.
-Tak przyszedł wczoraj do mnie, mówiąc że wylądowałeś w szpitalu.-pokręcił głową i spojrzał na mnie.-Oj dzieciaku co ja z tobą mam? Nawet nie wiesz jak wszyscy się martwimy.
-Czekaj wczoraj?
-Tak wczoraj.
-Przecież to on przywiózł mnie do szpitala. Kazałem mu przekazać gdzie jestem…
-Nic nam nie powiedział.- nie mogłem odczytać żadnych emocji z twarzy Paula siedział i tylko wpatrywał się we mnie.
*
Obracałem telefon w rękach zastanawiając się co powinienem zrobić, wiedziałem że na mnie zła.
-Ivy…-powiedziałem niepewnie i usłyszałem jej płacz w słuchawce.
-Błagam powiedz, że to ty.
-To ja.

___________________________________________________
Powoli i nieuchronnie zbliżamy się do końca opowiadania, nie wiem ile rozdziałów jeszcze dodam, ale nie chce przedłużać na siłę ;)
Przepraszam, że długo nic nie dodawałam, mam nadzieje, że zostawicie jakiś ślad po sobie ( komentarze-ja tylko sugeruje) 

wtorek, 23 kwietnia 2013

26.,,Zero nieodebranych połączeń i zero wiadomości.''



Stała w kuchni i czekałam jak woda na herbatę się zagotuje, ziewnęłam i zalałam herbatę.
Zakryłam się szczelniej swetrem i usiadłam przed telewizorem, po raz nie wiadomo który sprawdziłam telefon. Zero nieodebranych połączeń i zero wiadomości.
Tkwiłam w tym dziwnym stanie od ponad tygodnia, od dnia w którym Harry znikał, wyparował.
Nikt nie wiedział co się stało i gdzie jest, nawet Paul- a to oznaczało coś złego.
Wszyscy chodzili podenerwowani i zmęczeni, dodatkowe kłopoty w pracy nie pomagają mi w niczym.
Nie wiem skąd i od kogo o całej sprawie dowiedziała się moja mama, ale uduszę tę osobę jestem teraz permanentnie zamęczana telefonami pod byle pretekstem, musi mieć powód aby zadzwonić i sprawdzić czy żyje.
*
-Halo, jest tu ktoś.-po raz kolejny zapukałam w drzwi od księgarni.-Ugh i po co ja tu przyszłam.
-Witam piękną panią.
-Jake.-przytuliłam chłopaka.-Co tam słychać? Wiem, że miałam zadzwonić, ugh zabijesz mnie prawda.
-Zginiesz marnie, u mnie wszystko w porządku.-uśmiechnął się.-Co powiesz na kawę? Z tego co widzę, to nie ma szans na dostanie się do księgarni.
-Często tu bywasz?-ruszyliśmy w stronę najbliższej kawiarni.
-Dość często, a co?- opowiedziałam mu o całej dziwnej historii z cudowną i idealną córką, miał podobne zdanie do mnie, coś tu nie grało, a ja jak na upartą i nie lubiąca jak ma się przede mną zbyt dużo tajemnic postanowiłam, ze dowiem się o co tu chodzi.
Od bardzo bardzo dawna nie czułam się tak…beztrosko, nawet nie wiedziała ile może dać mi jedno zwykłe spotkanie z osobą która nie należy do mojego obecnie chorego świata.
Nie obyło się bez pytania o Harrego, ale postanowiłam, że musze się komuś wygadać a Jake wydawał się idealną osobą.


Blada skóra, wory pod oczami z niechęcią patrzyłam na odbicie w lustrze.
Przeczesałam włosy palcami i ciężko westchnęłam, wyszłam z toalety i oczy wszystkich skierowały się na mnie jakbym była wielką sensacją.
-Ivy, siadaj zaraz będziemy jeść.- Perrie uśmiechnęła się do mnie.
-Daj mi minutę i już idę.-wymusiłam uśmiech.
-Jak się czujesz?-jej spojrzenie było przepełnione troską.
-Lepiej.-wcale nie czułam się lepiej, przytuliłam ją, aby pozbyła się wątpliwości co do mojej odpowiedzi.
Chwyciłam telefon i wybrałam dobrze znany mi numer, odbierz, odbierz powtarzałam w myślach choć dobrze wiedziałam, że tego nie zrobi.

Siedząc przy stole poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
-Możemy porozmawiać?-pokiwałam głową i ruszyłam za nim, oczywiście kiedy tylko wstaliśmy po raz setny wszyscy spojrzeli na mnie jakbym była ciężko chora.-Chce wynająć detektywa.
-Rób co chcesz Lou.-wzruszyłam ramionami, choć część mnie cieszyła się, że ktoś w końcu robi coś żeby odnaleźć Harrego.
-Ivy nie rób ze mnie kretyna. Widzę, że się przejmujesz.-westchnął ciężko.-To nie jest kolejny jego wyskok za miasto, wydaje mi się że coś mu się stało.-stałam nic nie mówiąc wpatrując się w przestrzeń przede mną. W mojej głowie pojawiły się chore sceny sytuacji w których Harry mógł się znaleźć, może go porwali tylko czemu nie chce okupu? Może miał wypadek? A może po prostu jest dupkiem który po raz kolejny pokazał mi jak mało znaczą dla niego moje uczucia.
-Ivy powiedź coś.-chłopak pomachał mi ręką przed twarzą.
-Coś. Louis nie mam siły.-powiedziałam i oparłam się o biurko.- Po prostu nie mam siły fizycznie i psychicznie.
-Coś ci jest? Może powinnaś iść do lekarza, wiem że teraz to nie podniesie Cię na duchu, ale nie wyglądasz najlepiej.
-Harry mi jest.-chłopak spojrzał na mnie srogo.-Źle się czuje ostatnio, jestem śpiąca i wyczerpana standard kiedy Harry znika a ja się zamartwiam.
-Ivy, a może…
-Nie Louis nie ma na to szans.-przez moją głowę przeszła szalona myśl, że on może mieć racje.
-A może jesteś w ciąży.- i po co on to mówił, no po co.


_____________________________________
Rozdział krótki i mocno nie 
ogarnięty...
Nie mam za bardzo czasu na pisanie, a tak bardzo chciałbym dodawać rozdziały częściej.
Mam do was małą sprawę statystyki mówią, że zaglądacie tutaj więc mam zostawcie po sobie komentarz to naprawdę baaaaaaaaaardzo wiele dla mnie znaczy :) 

sobota, 6 kwietnia 2013

25.,,Znów to zrobił choć obiecał....''


-A więc jak się czuje przyszła mama?-uśmiechnęłam się do dziewczyny.
-Dobrze, nadal jestem przerażona, ale i tak jest lepiej. A ty?
-Po za dziwnym incydentem w pracy to dobrze.-upiłam łyk gorącej czekolady i zebrałam łyżeczką trochę bitej śmietany.
-A ty i Harry… ?-zapytała niepewnie.
-Całkiem dobrze, nawet bardzo dobrze. Musze powiedzieć Niall’owi, właściwie on wie, ale wydaje mi się, że muszę mu to powiedzieć prosto w oczy.-przymknęłam oczy myśląc o tej krępującej sytuacji która będzie między nami kiedy mu to powiem, nie będzie już tak jak teraz.
-Będzie dobrze.
-Nie wiesz co się dzieje z Harrym? Od wczoraj nie miałam z nim kontaktu.
-Wczoraj mieli próby do późno, pewnie wyłączył telefon, a jak wrócił do domu zapomniał go włączyć. Liam wczoraj przyszedł strasznie późno, a rano kiedy się obudziłam już zbierał się do pracy.
-Chciałbym, żeby trochę zwolnili. On musi odpocząć, ostatnio wydaje się strasznie zmęczony, myślałam o wakacjach, ale trasa….-westchnęłam.-Chyba jestem przewrażliwiona i zachowuje się jak moja mama.-zaśmiałam się cicho.
-Spokojnie, też tak mam a w dodatku teraz mam jeszcze jeden powód do zmartwień.-spojrzała na brzuch.- Ivy, pomogłabyś mi wybrać parę rzeczy do nowego mieszkania.
-Kupiliście mieszkanie, a ty nic nie mówisz. Nie ładnie, nie ładnie. Jasne, że Ci pomogę.
-Idziesz z nami na spacer?-dziewczyna spojrzała na psa który stał z wystawionym językiem tuż koło niej.
-Jasne.
                              
Po raz kolejny wybrałam numer do chłopaka odpowiedziała mi tylko jego sekretarka, uduszę go kiedy tylko go zobaczy.
-Harry, dzwonie już 10 raz mógłbyś odebrać ten telefon. Martwię się.-rozłączyłam się i usiadłam przed telewizorem.
Od wczoraj nie mam żadnego kontaktu z nim, obdzwoniłam wszystkich znajomych nic, dzwoniłam nawet do Paul’a, ale on jak zwykle ma zajęty telefon.
Przełączałam  kanały w zabójczym tempie, w pewnym momencie mignął mi obraz chłopaków w telewizji, ziewnęłam i wróciłam na poprzedni program.
 Harry Styles nie pojawił się na dzisiejszym wywiedzie, jak się dowiedzieliśmy chłopak źle się poczuł.
Odruchowo wybrałam numer Louis’a.
-Lou, co się dzieje z Harrym?-powiedziałam drżącym głosem.
-Ivy…Ja nie mam pojęcia nie pojawił się dziś na próbie potem mieliśmy mieć wywiad, ale też nie przyszedł. Paul się wściekł próbuje go znaleźć, ale jak na razie nic.-starała się mówić te słowa jak najbardziej spokojnie.
-O boże…Louis nie wiesz gdzie może być.-powiedziałam przygryzając wargę.
-Nie mam pojęcia, Ivy jeśli się odezwie to każe mu zadzwonić do Ciebie, a potem go uduszę.-zaśmiałam się.
-Dzięki. Nie będę wam przeszkadzać. Pa.
Wysłałam wiadomość do Paul’a to była jedyna szansa, że mi odpowie. Moje ręce nadal się trzęsły, sama wprawiałam się w jeszcze większą paranoje.
W tym momencie przypomniały mi się chwile gdy Harry znikał na parę dni i pojawiał się jak gdyby nigdy nic. Odchodziłam wtedy od zmysłów,  siedziałam w domu wyczekując aż zadzwoni. W końcu zrozumiałam, że to standard dla niego tak się odstresowuje, zostawia wszystko i wszystkich, bez żadnej wiadomości wyjeżdża.
Moje ręce powoli przestawały się trząść, łzy przestawały spływać po policzkach, a moje emocje opadły.
Znów to zrobił choć obiecał, że nigdy więcej nie zniknie bez słowa.
                           
-Louis powiedz, że do Ciebie dzwonił.-powiedziała pociągając nosem.
-Nie dzwonił, na pewno nic mu nie jest.-próbował mnie pocieszyć.-Nie przejmuj się.
-Jestem głupia wiem.-po raz kolejny łzy pojawiły się na moich policzkach.
-Nie jesteś, to Styles jest głupi.-westchnął.-Ivy, weź głęboki wdech i po prostu poczekaj. Nie raz już odwinął nam taki numer, że zniknął. Pewnie siedzi teraz w jakimś hotelu totalnie pijany i czeka jak wytrzeźwieje. Jeśli tylko będę tylko coś wiedzieć do Ciebie pierwszej zadzwonię.
-Dzięki.
Zamknęłam zmęczone oczy zmęczone od płaczu i zasnęłam.


____________________________________________________________________________
I oto jest następny rozdział, mam nadzieje, że się wam spodoba..... ;)
I mam WIELKĄ nadzieje, że zostawicie po sobie jakiś komentarz- bo miło się je czyta i dają dużo dużo dużo dużo motywacji...

Jeśli macie jakieś pytania to śmiało- 
http://ask.fm/OnllyMe :)

niedziela, 31 marca 2013

24.,, nawet czasem wydawał się być czymś przyjemnym''


Ciepłe promienie wiosennego słońca ogrzewały moją twarz, ilość alkoholu które wczoraj wypiłam były lekko mówiąc wyczuwalne w moim oddechu.
Chłopak przejechał palcami wzdłuż linii mojego kręgosłupa a ja wzdrygnęłam się.
-Dzień dobry.-gdy tylko odwróciłam się powitał mnie jego słodki uśmiech.-Będę się musiał zbierać.-przygryzłam wargę mając nadzieje, że ten gest zatrzyma go na dłużej.- Ivy, naprawdę muszę iść. Chodź bardzo , bardzo, ale to bardzo chciałbym zostać.
-Jeśli musisz to idź.-wzruszyłam ramionami.- Jak się czujesz.
-Lepiej. Nie przejmuj się tak.-chłopak zaśmiał się.-Pa.-musnął moje usta i wyszedł.

                                          
Dzwonek w drzwiach księgarni z każdym dniem irytował mnie coraz mniej, ba nawet czasem wydawał się być czymś przyjemnym. Naprawdę lubiłam to miejsce, było w nim tyle spokoju choć mieściło się przy ruchliwej ulicy wyczuwalna w nim była harmonia i wyciszenie, może to za sprawą uroczej staruszki, a może to miejsce już takie było. 
Z opowieści które snuła kobieta księgarnia znajdowała się tutaj od wielu wielu lat, na zapleczu znalazłam kiedyś pudło pełne książek nie zostały ona nigdy wystawione na sprzedaż chyba miały za dużą wartość dla kobiety.
Przekroczyłam próg budynku i krzyki które wyraźnie było słychać tuż przed drzwiami ucichły.
Z za drzwi wyłoniła się czyjaś głowa, Maggie jak ja nie znosiłam tej kobiety, wywróciła oczami i machnęła ręką. Stałam na środku pomieszczenia nie wiedząc czy zostać czy szybko uciekać.
Krzyki nasiliły się, a ja próbowałam coś z nich wydedukować.
Maggie nie kłóciła się z panią Margaret to był ktoś znacznie młodszy.
-Oszalałaś.-dziewczyna krzyknęła przez ramie wybiegając z płaczem.
Oglądnęłam się za dziewczyną później spojrzałam na Maggie i ponowie spojrzałam w stronę drzwi.
-Nastolatki.-nie wzruszona poprawiła swoją nienaganną marynarkę.-To moja córka.-upiła łyk wody.-Ciekawość pewnie cię zżerała kto to, ale dobre wychowanie nie pozwalało Ci zapytać kto to.-na jej twarzy pojawił się sztuczny uśmiech.-Masz dziś wolne.
-A gdzie…- jak zwykle kobieta przerwała mi w pół zdania, matko kto ją wychowywał na pewno nie pani Margaret ta kobieta to oaza spokoju, klasy i kultury.
-Moja matko, pojechał do mojego brat. Źle się poczuła i jest na badaniach.
-A kto zajmie się księgarnią?-uniosłam brew w górę,
-Ja, dopóki mojej matki nie ma, ja tu rządzę.-te ostanie słowa niemal przeliterowała.     
Ona mnie przerażała, jej nienaganność, perfekcjonizm i nazbyt duża pewność siebie.
-Żegnam.-wskazał mi drzwi.
Trzasnęłam drzwiami i opuściłam lokal, jej zamiary nie mogły być czyste i pochodzące z jej wielkiego serca. Zjawiła się nagle ni stąd ni zowąd, nigdy jej nie widziałam nigdy nic o niej nie słyszałam a pani Margaret naprawdę dużo mówi, znałam jej brat z opowieści najprawdopodobniej znałam córkę Maggie z opowieść. Choć w sumie może współczucie jakie wywołała dziś u mnie, mówiło mi, że ją znam.
                                       
 Spacer, zwykły spacer a wprowadzał tyle spokoju. Wszystko wokół wyglądała tak aby już za chwile miała być wiosna. Chodź zapowiedzi pogody zostawiały wiele do życzenia, miałam mała nadzieje, że jednak się mylą. Szłam wąską alejka szukając, sama nie wiem czego szukałam rozwiązania. Rozwiązania czego, moje problemy w ostatnim czasie same się rozwiązywały. W całym mieście był tłum ludzi, setki korków na drogach i ja jedna chodząca po parku i zastanawiająca się co dalej.

_______________________________________________
Wiem, że długo nie było rozdziału, ale nie mogłam niczego sensownego wymyślić...
Postaram się jeszcze w tym tygodniu dodać rozdział. xxx 

poniedziałek, 18 marca 2013

23,,..Impreza- zróbcie mi zdjęcie, że komuś pomagam.''

                                                                        
Ostatnich parę dni spędziłam siedząc w pokoju, nie miałam chęci i sił na spotkania z nikim. 
Ucieczka tylko to ostatnio robiłam, uciekałam od świata i od problemów, chyba byłam za słaba psychicznie na takie rzeczy jak wielki świat sławy.Dobrze wiedziałam, że to i tak nic nie da, ale nadal to robiłam. 
Wieczór w towarzystwie przyjaciół był dziwny… tak chyba bym to ujęła, nie było krępujących sytuacji, ale jednak czułam się dziwnie, bardzo dziwnie. Rok temu nie pomyślałbym, że znajdę się w takiej sytuacji. 
*
Chłopak siedział na skraju łóżka i wpatrywał się w mnie.
-Niall.-szturchnęłam go.
-Nie chce mi się tam iść.
-Mi też.-westchnęłam.
-To zostańmy w domu.-powiedział radośnie.
-Obiecałam Harremu ze z nim pójdę.-wzruszyłam ramionami.
-A nie możesz iść ze mną?
-Skończyliśmy ten temat.-powiedziałam stanowczo.-Dobra zobaczymy się wieczorem, ja muszę się zacząć zbierać.
Chcąc nie chcąc chłopak opuścił pokój. Moje myśli krążyły wokół dzisiejszego balu dobroczynnego, powinnam zostać w domu, ale skoro obiecałam to musiałam iść. 




Powinnam być neutralna jak Szwajcaria, odsunąć się od nich i z bardzo daleka ich wspierać. Plan idealny, jego realizacje nie możliwa.
Stałam w Sali pełnej ludzi, większość była miła, choć zdarzały się osoby którym fałszywy uśmiech nie schodził z twarzy.
Impreza charytatywna,ha! Nazwała bym ją impreza- zróbcie mi zdjęcie, że komuś pomagam. Nie powiem niektóre osoby były tu faktycznie żeby pomóc, ale niestety za pewne sam jej organizator miał gdzieś pomoc dzieciom.
-Ivy.-usłyszałam znajomy głos i odwróciłam się.
-Justin.-odwzajemniłam uśmiech chłopaka.
-Ślicznie wyglądasz.-chłopak uważnie mi się przyglądał.
-Dziękuje.-tym razem wymusiłam uśmiech.
Tak wyglądam ślicznie, w sukience która wcale mi się nie podoba, która jest za długa, za obcisła, źle dopasowana i jest zbyt ładna jak dla mnie.
-Jesteś tu sama?-rozglądnął się wokół.
-Ja? Sama, jeszcze powiedź, ze z własnej woli tu przyszłam. Takie imprezy nie są dla mnie.-na mojej twarzy pojawił się grymas. 
-No tak zapomniałem.-Justin cicho się zaśmiał.-A gdzie zgubiłaś resztę?
-Szczerze mówiąc nie mam pojęcia gdzie ich wywiało.-rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiejś znajomej twarzy, do chłopaka podeszli za pewne jacyś dziennikarze, więc pomachałam mu i odeszłam w głąb sami. Od samego początku polubiłam tego chłopaka, wydawał się taki normalny i zwykły w tym cały szalonym świecie. Czy mi się podobał, szczerze mówiąc tak, ale byłam-jestem zabardzo zakochana, żeby nawet myśleć o próbie umówienia się z nim.
-Tu jesteś.-chłopak chwycił mnie w pasie.
-Harry dobrze się czujesz? Nie wyglądasz najlepiej.
-Bywało gorzej.-na jego twarzy zagościł uśmiech.-Dobra, widzę, że się martwisz, więc oświadczam Ci, że wszystko jest Ok.-pocałował mnie, a mi wydawało się, że oczy wszystkich skierowały się na nas.
-Jesteś pewien? Bo jeśli się źle czujesz, to możemy pojechać do domu.-zacisnęłam rękę w jego uścisku jeszcze mocniej.
-Powiem tylko chłopakom,że idziemy.-chwycił mnie za rękę i wyszliśmy z sali.
 Pod drzwiami czekał już na nas samochód.
 -Harry, masz iść jutro do lekarza, rozumiesz.-powiedziałam staniwczo, choć byłam lekko przerażona. 
-Ivy, boli mnie głowa. Było tam duszno, a w dodatku jestem troche zmęczony.-chłopak wzruszył ramionami.
-A jeśli to coś poważnego, jeśli coś ci jest...-po co ja to mówiła, a jeśli faktycznie coś mu jest. 

-Skarbie, nic mi nie jest, ale jeśli Cię to uspokoi to pójdę jutro do lekarza.-chwycił moją dłoń, a ja w małym stopniu poczułam ulgę. 
 Jechaliśmy ruchliwymi ulicami Londynu, wpatrywałam się w krople spływające po szybie delikatnie przytknęłam palec do szyby i jechałam nim w dół szyby wraz z kroplami. Auto zatrzymało się, a chłopak pomógł mi wysiąść. 
-A wiesz,że Eleanor zostaje dziś u Louis'a.-zamknął za nami drzwi i powiedział te słowa tak cicho i zmysłowo prosto do mojego ucha.
 -Hm.. masz coś na myśli.-musnęłam jego usta.-Wiesz, że Cie kocham. 
-A ty wiesz, że ja Cię kocham.-chłopak zaczął całować mój kark i schodził pocałunkami coraz niżej.-Nawet bardzo Cię kocham i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.-lekko się uśmiechłam i zostałam przeniesiona w magiczny świat przez Harrego.

_______________________________________
A więc mam nadzieje, ze komuś spodoba się nowy rozdział...
Wiem, że dość długo czekaliście na nowy rozdział, ale
po 1 miałam kłopot z weną i całym pomysłem na dalsze losy bohaterów,
po 2 zastanawiałam się czy zakończyć to opowiadania i postanowiła-właściwie wpadł mi pomysł na dalszą część mam nadzieje, że wam się spodoba.xxx


*Za wszystkie błędy przepraszam- miałam tylko chiwle na sprawdzenie rozdziału :( 

niedziela, 17 marca 2013

.....

A więc miałam dodać dziś rozdział, ale okazało się, że ładowarka od laptopa się zespuła, więc niestety nici z rozdziału przez najbliższe parę dni...
Przepraszam.xxx