środa, 26 grudnia 2012

8.,, zaczęło coś nowego i to dużo lepszego…''



Przeciągnęłam się na łóżku i spojrzałam w okno, wielkie płatki śniegu spadały z nieba lekko obracając się. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech lubiłam śnieg, pamiętam jak rok temu wygłupialiśmy się z Harrym, byłam cała przemoczona co oznaczało leżenie w łóżku przez kolejny tydzień, ale żadne z nas nie przejmowało się tym.
Położyłam głowę na torsie chłopaka i opuszkami palca jeździłam po konturach jego tatuaży.
Wszyscy narzekali na jego tatuaże, a ja je lubiłam.
Przyłożyłam ucho do jego piersi i wsłuchiwałam się w rytmiczne bicie jego serca.
Chłopak poruszył się, a ja podniosłam głowę i spojrzałam w jego zaspane oczy.
-Hey.-powiedział i złożył słodki pocałunek na moich ustach, przygryzłam wargę, a on pocałował mnie jeszcze raz.-Która godzina?
-8.00.
-Miałem nadzieje pospać przynajmniej do 11.
-Ja też, ale chyba nici z tego. Trzeba pomóc Anne w przygotowaniu śniadania.
-To ja mam pewien plan.-pocałował mnie.-I chyba nie będziesz mogła mi odmówić.-jego pocałunki przeniosły się na moją szyje.-Ty, pójdziesz pomóc mojej mamie, a ja pośpię jeszcze chwile.-spojrzał mnie.-Co ty na to?
-Chyba nie mam wyjścia.-pocałowałam jego malinowe usta.
Nie chętnie wstałam z łóżka i ubrałam się chwyciłam mój ukochany świąteczny sweterek kierując się do wyjścia.
-Wyglądasz ślicznie.-usłyszałam zachrypnięty głos Harrego.
-Dziękuje. A nie chce Ci przypominać, ale twoja mam lubi opowiadać mi dość ciekawe historie z twojego dzieciństwa.-uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju, a za sobą usłyszałam wołanie Harrego, otwarłam lekko drzwi.
-Tak, kochanie?
-Czekaj, już idę wam pomóc.-chłopak rozglądał się po pokoju w poszukiwaniu ubrań.
-Naprawdę nie trzeba.-zamknęłam drzwi i poszłam w stronę kuchni.

                              

Wsiadłam do samochodu i pomachałam wszystkim na pożegnanie.
-Więc gdzie jedziemy?
-Znalazłem pewne magiczne miejsce na spędzenie reszty wolnego. –chłopak uruchomił silnik, a ja 
pogłośniłam radio i wsłuchiwałam się w świąteczne piosenki.
*
-Harry, zostaw.  Tak dobrze mi się spało.-mówiłam niechętnie wysiadając z auta.
-Chodź zaniosę Cię.-chłopak wziął mnie na ręce i zaniósł do środka.- Nie chcesz nawet wiedzieć, gdzie jesteśmy?
-Chce, ale tak dobrze mi się spało.-musnęłam jego usta.-A więc gdzie jesteśmy?
-Mały domek, daleko daleko od ludzi.-chłopak objął mnie.-Podoba Ci się?
-Jest ślicznie, a więc co robimy?
-Chodź przejdziemy się.-chłopak pociągnął mnie za rękę i ruszyliśmy.
Szliśmy po kostki w śniegu, a moje nogi z każdym kolejnym krokiem coraz bardziej odmawiały posłuszeństwa.
-A co byś powiedziała gdybym kupił ten dom?-chłopak przerwał cisze i przystanął.
-Harry?-spojrzałaś na niego.
-Jeszcze go nie kupiłem, tak tylko spytałem.
-Mhm, ostatnio jak zadałeś mi takie pytanie, okazało się, że się przeprowadzamy.-szturchnęłam go.-Wracamy?-chłopak pokiwał głową.



Siedziałam z kubkiem gorącej czekolady i próbowała powstrzymać śmiech, no tak mój wspaniały mężczyzna miał mały problem z rozpaleniem kominka.
Nie zostawało mi nic innego jak pomóc mu, nie wiem czego on nie potrafił zrobić, ale kiedy tylko ja rozpoczęłam rozpalanie tego ,,głupiego'' kominka, ogień od razu się pojawił.
Harry usiadł obrażony na kanapie, a ja próbowała udawać, że wcale ta sytuacja mnie nie bawi.
Może faktycznie te święta były magiczne, może coś między nami się skończyło, a zaczęło się coś nowego i to dużo lepszego…
Chciałabym żeby te święta nigdy się nie skończyły, żeby już zawsze było tak wspaniale.
Znów czułam się szczęśliwa, bezpieczna, a przede wszystkim znów miałam pewność co do uczuć do Harrego.
                   

____________________________________________________________
Witajcie moi drodzy, po krótkiej przerwie dodaje kolejny rozdział...
Mam małe plany co do rozwoju akcji o czym przekonacie się już w następnym rozdziale...
A teraz pytanie do was, wolicie więcej krótkich rozdziałów czy mniej za to długich ? :) 

środa, 19 grudnia 2012

7.,,Wesołych świąt.''



Przeszukałam swoje rzeczy, jest znalazłam mój świąteczny sweter, był idealny na długą jazdę samochodem. Zapakowałam swoją kosmetyczkę rozglądnęłam się po pokoju, jeszcze raz sprawdziłam garderobę, tak mam wszystko.
-Gotowa?-chłopak wszedł do pokoju i uśmiechnął się.
-Tak, a ty?-pokiwał znacząco głową i zaniósł nasze rzeczy do samochodu.
Wsiadłam do czarnego Range Rower’a Harrego, usiadłam na miejscu pasażera.
Mój telefon zaczął wibrować.
-Tak Anne już wyjeżdżamy.-kobieta zaśmiała się.
-Dobrze, jedźcie powoli.
-Mama?- przytaknęłam mu.
Resztę drogi spędziliśmy milcząc, wpatrywałam się wobraz za oknem, sprawdziłam pocztę 5 razy, co chwila spoglądałam na Harrego, ale żadne z nas nie odezwało się.
Otwarłam twitter’a, roiło się tam od zdjęć Harrego i jakiejś dziewczyny.
Szli trzymając się za ręce, a ja poczułam lekkie ukłucie w sercu.




Śnieg przykrywał cienką warstwą wszystkie domy i ulice, przy minusowej temperaturze pewnie utrzyma się długo.
-Jesteś może głodna?- Harry zatrzymał się pod jakąś knajpką.
Weszliśmy do środka, mała knajpka z 5 daniami na krzyż, za pewne w innej sytuacji nie zjadłabym nic, ale mój brzuch wołał o jedzenie, chwyciłam się za niego, tak bardzo głośno wołał o jedzenie.
Chłopak zamówił nam jedzenie i przyniósł do stolika.
-Wow, myślisz, że damy radę to zjeść.-zaśmiałam się.
-No cóż nie mamy wyjścia.- na jego twarzy pojawiły się dołeczki, a ja wpatrywałam się w niego, co lekko go zawstydziło, chwyciłam wielkiego hamburgera i zaczęłam go jeść.
-Niall byłby zadowolony z takiej porcji.- z twarzy chłopaka zniknął uśmiech.-Harry co jest?
-Nic.-pokręcił głową.-Skończyłaś?
-Tak.-wytarłam kąciki ust chusteczką i dopiłam cole.
-Chodź.-chłopak podał mi rękę, a ja niepewnie ją chwyciłam.
-Nie jedziemy?-zapytałam stając koło auta.
-Chodź na spacer.-szliśmy małą ścieżką .-Ivy wiem, że mnie pewnie znienawidzisz…o ile już tego nie robisz.-stałam i wpatrywałam się w jego zielone zakłopotane tęczówki.-Ivy… Ja Cię zdradziłem i…
-Wiem.-powiedziałam, a z moich oczu mimo wolnie poleciały łzy.
-Ale jak?
-Nie jestem tak głupia…Ile razy wracałeś do domu całkowicie pijany.-westchnęłam.-Ale ja też nie byłam do końca wierna.
-Czyli…
-Zdradziłam Cię, to chciałeś usłyszeć.-moje łzy ciekły po policzkach.
- Z kim?-na jego twarzy malowała się złość.
-W przeciwieństwie do Ciebie ja wiem z kim i kiedy się przespałam, ale wydaje mi się, że ty mogłeś się już pogubić.- wsiadłam do auta i czekałam na chłopaka, który zjawił się po chwili trzaskając drzwiami.
                                      
Zdenerwowana przekroczyłam próg domu, a Anne przywitała mnie uściskiem.
-Harry.-kobieta przytuliła syna.
Jego oczy były równie opuchnięte jak moje, weszłam do kuchni gdzie zobaczyłam resztę rodzinny Harrego.
Oparłam się o framugę drzwi i wpatrywałam się we wszystkie osoby cieszące się świętami.
-Kochanie idź się przebrać,  zaraz zaczynamy kolacje.-Gemma wskazała mi nasz pokój.
Siedziałam przy stole obok Harrego, który unikał moje spojrzenia jak ognia.
Święta miało być tak cudownie, mój telefon zaczął dzwonić co oznaczało, że na chwile mogłam przestać udawać, że jestem taka szczęśliwa z Harrym.
-Hey mamo.-weszłam do pokoju i przymknęłam drzwi.
-Wesołych świąt.-usłyszałam wesoły głos mamy, a potem resztę życzeń.-Co się stało kochanie?
-Nic mamo, nic.-starałam się udawać, że tak bardzo jestem szczęśliwa ze świąt, bo jestem tak daleko od domu, bez wsparcia i w dodatku jestem totalnie zagubiona.
-To co w przyszłym roku przyjeżdżacie z Harrym do mnie na święta?
-Tak, tak…Wiesz co mamo, chyba ktoś mnie woła, muszę iść.-rozłączyłam się i oparłam głowę o zimną szybę.
Czyli mój związek się zakończył, zastanawiałam się co teraz zrobię, będę musiała wynająć mieszkanie, znaleźć lepiej płatną prace. 
Tak, teraz jeszcze będzie trzeba ogłosić wszystko całemu światu, co będzie oznaczać mój całkowity koniec.
-Ivy.-chłopak wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi.-Ja.. ty…
-Harry to koniec i oboje o tym wiemy…-powiedziałam i otarłam łzy z twarzy.
-Ivy.-chłopak chwycił moją dłoń.-Proszę Cię nie mów tak.-jego oczy zeszkliły się.-Daj nam szanse.
-Harry, ale czy to ma sens po tym wszystkim?
-Właśnie teraz to ma sens, nie mamy przed sobą tajemnic.-chłopak zbliżył się do mnie i lekko mnie pocałował, wplotłam ręce w jego włosy, a on zaczął schodzić wzdłuż mojej szyi pocałunkami.-Chyba musimy iść.- mocno chwyciłam jego dłoń i skierowaliśmy się do reszty.
-Harry, kocham Cię.-chłopak pocałował mnie w usta i usiedliśmy do stołu.
                       


________________________________________________________
No i powiedźmy, że wszystko się ułożyło... Chociaż mam mały niecny plan ;)
Pewnie w czasie świąt dodam jakiś rozdział (mam nadzieje, że świąteczna atmosfera natchnie mnie do napisania )
Nie wiem, czy będę mieć okazje więc już teraz życzę Wam Wesołych świąt....

A i skoro są święta, to może zrobicie mi mały prezent i zostawicie jakiś mały znak po sobie :)

Jeśli macie jakieś pytania to nie krępujcie się i poprostu pytajcie :) http://ask.fm/OnllyMe

sobota, 15 grudnia 2012

6,, Zawsze liczysz się z jego uczuciami, a co ze mną?''



 Mój słodki sen przerwał telefon, z zamkniętymi oczami odnalazłam go  i odebrałam.
-Halo.-mój głos był koszmarnie zachrypnięty, w sumie jak każdego ranka, taka moja natura.
-Hey Ivy. Wiem, że to ty miałaś zadzwonić, ale dzwoniła moja mama są święta i nie wiem co teraz będziemy… -zamilkł na chwile.-Znaczy będziesz ty i ja robić.
-Nie chce mówić Anne o naszych problemach, nie wiem…
-To może pojedziemy razem.
-Ok.-nacisnęłam czerwoną słuchawkę i rozłączyłam się, spojrzałam na wyświetlacz i niechętnie zwlekłam się z łóżka.
Nie do końca byłam przekonana co do tego wyjazdu, ale może magiczne święta… Ivy co ty mówisz, magiczne święta, w moim świecie czary i magia nie istnieją.
-Śniadanie?-Louis siedział radosny w kuchni zajadając się kanapkami.
-Mhm.-usiadłam przy stole i jadłam razem z nim stertę kanapek zrobionych przez Eleanor.-Lou, nie masz nic przeciwko, żebym zostało tu kilka dni?
-Ivy, głuptasie oczywiście, że nie mam. Całkowicie to rozumiem.-chłopak odłożył naczynia do zlewu.-Niall dzwonił.
-Co chciał?
-Nie wiem, powiedział, żebyś do niego zadzwoniła.-pokiwałam głowa i wróciłam do pokoju.
Zamknęłam drzwi i wybrałam numer chłopaka.
-Hey.
-Hey, wyprowadziłaś się?-zapytał od razu.
-Tak.
-Czemu mi nic nie powiedziałaś.
-Bo.. nie wiem, bo to trochę moja sprawa. Niall dziwnie mi z tą całą sprawą między nami.
-Rozumiem, co robisz w święta?-zapytał radośnie.
-Jadę z Harrym do Anne.-usłyszałam jak nabiera powietrza do płuc.-Nie rozumiesz, to nie tak. Nie chce, żeby wszyscy wokoło wiedzieli o naszych problemach.
-Naszych, czyli nadal jesteście razem? Ivy muszę się z tobą zobaczyć.


                                     


Dobra nie mogę tak wykorzystać dobroci Louis’a i El, weszłam do kuchni i troszkę się przeraziłam, nie było mnie 10 minut, ale Louis zrobił tu pobojowisko. Zabrałam się za porządki, przecież nic mi się nie stanie jak trochę im pomogę.
Moje usilne sprzątanie przerwał dzwonek do drzwi.
-Hey.-wpuściłam chłopaka do środka.-Niall, właśnie tu posprzątałam, a ty mi tu z butami całymi w błocie.
-Przepraszam, przepraszam.-chłopak wycofał się parę kroków i ściągnął buty.-Lepiej?-pokiwałam głową.
-A więc co chciałeś?
-Jesteś z Harrym, czy nie?
-I tak i nie.
-Ivy, nie ma odpowiedzi i tak i nie…-podszedł do mnie i delikatnie pocałował, a ja odwzajemniłam pocałunek.
-Nie mogę.-odsunęłam go od siebie.-Przepraszam, ale dopóki nie będę wiedziała czego chce, nie mogę mieć was obydwu… Nie mogę go okłamywać zrozum mnie.
-Ivy, ja nie mogę wiecznie czekać. Zastanów się i daj mi znać. Zawsze liczysz się z jego uczuciami, a co ze mną?-chłopak pocałował mój policzek i wyszedł.
I po raz kolejny stoję, przed tym samym wyborem, co jest ze mną nie tak?
Czy tylko umiem komplikować sprawy?  Może spróbuje coś naprawić i poukładać, na przykład kuchnie- od czegoś trzeba zacząć!

                            


__________________________________________________________________
A więc, dodaje dziś trochę krótszy rozdział, taka mała weekendowa niespodzianka, mam nadzieje, że wam to nie przeszkadza?
Następny rozdział pojawi się koło środy, czwartku....

środa, 12 grudnia 2012

5.,,obróciłam się i złożyłam pocałunek na jego ustach''

                                                                   5



Przetarłam leniwie oczy i po raz kolejny ziewnęłam, rozglądnęłam się wokoło leżałam w pokoju gościnnym w domu u Niall’a.
-Hey.-drzwi lekko uchyliły się.-Obudziłem Cię?
-Nie, spokojnie już nie spałam.-usiadłam na łóżku.
-Odsiecz przybyła po Ciebie.- zaśmiał się, raczej nie chodziło o Harrego, więc o kogo.-Zejdź do kuchni, ja musze lecieć na próbę.-pocałował mnie w czoło i zniknął za drzwiami.
Wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę kuchni.
-Danielle, El ?-zapytałam zdziwiona.
-A kogo się spodziewałaś?
-W sumie, to sama nie wiem.-usiadłam przy stole, a El podała mi kubek z kawą.
I po raz kolejny opowiedziałam komuś  o całej sytuacji, a one zareagowały jak Niall.
Nie lubiłam opowiadać po raz setny komuś o swoich problemach, ale kiedy sama nie byłam w stanie sobie pomóc musiałam liczyć na pomoc od innych.
Teraz po paru godzinach rozmyślań patrzyłam na tę sprawę z innej strony, tak chciałam wrócić do domu przytulić go i powiedzieć, że nic się nie stało.
-Ivy! Słuchasz nas ?-Danielle pomachała mi ręką przed twarzą.
-Tak, dobra nie słuchałam. Nie wiem co mam robić.-oparłam się o oparcie krzesła i zasłoniłam rękami oczy.-Może ja się pójdę ubrać.-wstałam od stołu i powędrowałam do sypialni dla gości.
-Ivy.-Danielle stanęła w drzwiach.
-Tak wiem, źle robię, ale gdzie miałam przyjść, gdzie?-opadłam na łóżko.-Ja nie mogę zdecydować, gdybym była pewna, że nie chce być z Harry’m sytuacja była by jasna, ale w tym problem, że go kocham… -dziewczyna usiadła koło mnie i dała znak, że mnie słucha.-Niall, jest i był moim przyjacielem, a teraz sama nie wiem co do niego czuje. Jest przy mnie kiedy go potrzebuje i wspiera mnie w przeciwieństwie do Harrego.
-Naprawdę chciałbym Ci pomoc, ale nie wiem jak. Nie mogę zdecydować za Ciebie.-przytuliła mnie.-Ivy nie możesz dłużej czekać, wiem, że Harry Cię skrzywdził i to nie raz, ale jeśli nie wyjaśnicie sobie wszystkiego to nie będziecie mogli być razem.
-Wiem..

                                                                          

                       

-Ivy, co ty tu robisz? Przecież masz dziś wolne.-kobieta przekartkowywała notes usilnie próbując odczytać się własnego pisma.
-Tak, ale nie miałam się gdzie podziać.
-Kłopoty, zgadłam?-pokiwałam znacząco głową.
Usadowiłam się w kącie księgarni i chwyciłam pierwszą książke z brzegu, a potem następną i tak kolejną i kolejną. Nie byłam wstanie się na niczym skupić, może to przez własne problemy lub przez wyjątkowy ruch w księgarni, co chwile było słychać otwieranie się starych skrzypiących drzwi. Chodziłam między regałami szukając czegoś co mnie zaciekawi.
Moje poszukiwania przerwał wibrujący telefon w kieszeni.
-Halo.
-Hey Ivy, tu Paul.-mimo wolnie uniosłam kąciki ust.-Musimy porozmawiać. Masz dziś czas?
-Jasne.-bo przecież ja i tak nic nie robie.-O której i gdzie?
*
Szłam zaśnieżonymi ulicami, a zimne powietrze owiewało moją twarz, poprawiłam szalik, ale i tak nic do nie dało.
Zima, przez wielu znienawidzona, a dla mnie… mogłam szczerze powiedzieć, że lubię zimę.
Po mimo śniegu i zimna, miała coś magicznego w sobie.
Przez witrynę restauracji widziałam, ze Paul już przyszedł.
Ściągnęłam okrycie i przywitałam się z nim.
-Kawa, herbata czy coś mocniejszego?
-Herbata wystarczy w zupełności.- złożyliśmy zamówienie, a już po chwili dostałam swoją herbatę.
-Pewnie domyślasz się czemu chciałem z tobą porozmawiać.-wzruszyłam ramionami, ślub jest jeszcze tysiąc różnych.-Chodzi o Harrego.
Harry, no tak… jak zwykle Harry.
-Nie wiem jak zacząć.
-Paul mów.-wymusiłam uśmiech.-Skoro chciałeś się osobiście spotkać musi to być coś ważnego.
-Wiem, że nie powinienem się między was wtrącać, ale… jakby to ująć, wasza sytuacja wpływa bardzo na zespół. Harry chodzi jak struty, nie można mu nic powiedzieć.-wziął oddech- Ivy, ja nie mówię, że on zachowuje się tak od wczoraj.-czyli wiedział o naszej kłótni.
-Co masz na myśli?
-Louis, powiedział mi, że mieliście małą sprzeczkę, tyle, że Harry zachowuje się tak od jakiś 3 miesięcy. Wiem, że to nie twoja wina i tak bardzo Cię podziwiam, ja już dawno straciłem do niego siły, ale ty jako jedyna możesz przemówić mu do rozumu.
-Tyle, że ja też już straciłam siły. Mam dość jego zachowania…
-Tylko z nim porozmawiaj.-mężczyzna spojrzał na wyświetlacz leżącego na stole teleflonu, przeprosił mnie i wyszedł.
-Ivy.-usłyszałam znajomy głos.
-Demi, co ty tu robisz?
-Chwila przerwy między wywiadami.-wskazałam miejsce obok.-Nie czekasz na kogoś?
-Nie, siadaj i opowiadaj, tak dawno Cię nie widziałam.
Demi jedna z najwspanialszych osób jakie kiedykolwiek poznałam, mogłam z nią rozmawiać godzinami, nie przyjaźniłyśmy się, ale jednak czułam się przy niej bardzo swobodnie.





-A więc 1 rata będzie to wpłaty na początku przyszłego miesiąca.-usłyszałam przyjazny głos po drugiej stronie.
-Czy coś jeszcze jest mi potrzebne?
-Chyba mam wszystko, bardzo się cieszymy, że wraca pani do nas.
-Ja też się cieszę, dowiedzenia.-rozłączyłam się i usiadłam na walizce.
Spojrzałam na zegarek, jak zwykle spóźniony, może powinnam zostawić mu kartkę. Nie to głupi pomysł.
-Ivy.-chłopak otrzepał włosy ze śniegu.-Wyjeżdżasz gdzieś?
-Nie do końca…-wzięłam oddech.-Wyprowadzam się.
-Ale…
-Musimy sobie zrobić przerwę… nie wiem, na jak długo, muszę przemyśleć wszystko.-chłopak stał wpatrzony we mnie, nie mogą wypowiedzieć słowa.
-Ivy.-jego głos przybrał błagalny ton, a po moich policzkach spłynęły łzy.
-Proszę Cię, taj mi to wszystko przemyśleć.-nie mogłam dłużej tu zostać, znając mnie zaraz bym mu wybaczyła, a sytuacje nie zmieniła by się.
Stanęłam przy drzwiach i nie mogłam się ruszyć, obróciłam się i złożyłam pocałunek na jego ustach.
-Zadzwonię.

________________________________________________________________
Zostałam poproszona o długi rozdział, według mnie wyszedł całkiem długi, więc mam nadzieje, że spełniłam prośbę.... :)
Już tak blisko do świąt, a przede wszystkim upragnionego wolnego :)

wtorek, 4 grudnia 2012

4.,, była równie zagubiona w życiu co ja i nie umiała podjąć decyzji co dalej.''

                                                                             4.

Usiadłam na kanapie i chwyciłam leżącą na stole książkę. Przeczytałam jej opis, wydawała się być całkiem ciekawa. Rozsiadłam się wygodnie i zaczęłam czytanie, kartki książki były już zżółknięte. Dostałam ją od mojej szefowej była nią starsza pani, miała mały sklep z książkami na obrzeżach Londynu. Nie była to moja wymarzona praca, ale przynajmniej coś zarabiałam.
Tak, narzeczona Harrego pracująca w takim miejscu, nie możliwe, a jednak.
Trzeba było przyznać, że kokosów nie zarabiałam, ale miałam pieniądze na małe wydatki, choć i tak kiedy to ja chciałam za coś zapłacić Harry unosił się dumą, co oznaczało kolejną kłótnie.
Czytając kolejną linijkę tekstu, zaśmiałam się, bohaterka książki była podobna do mnie, była równie zagubiona w  życiu co ja i nie umiała podjąć decyzji co dalej.
Czyżby starsza pani przejrzała mnie i moje problemy?

Rozpoczynając kolejny rozdział książki pomyślałam o tych 3 latach z Harrym.
Był i lepszy i gorszy czas, ale mimo wszystko przetrwaliśmy to wszystko. Wielu rzeczy które zrobiłam żałuje do teraz, na przykład tego że rzuciłam studia.
Pamiętam to jak dziś kolejna trasa i kolejna rozłąka na tak długo, a ja perfekcyjny student nie mogłam sobie pozwolić na tak długi wyjazd. Po paru miesiącach, Harry przyjechał i nie umiałam się z nim rozstać, a on ze mną. Zaproponował żebym rzuciła studia, po długich namowach i paru tygodniach zgodziłam się i teraz zostałam z niczym.

                    
                



Zegar wybił godzinę 7, a drzwi otwarły się.
-Hey.-podszedł i przytulił mnie.
-Hey.
-Jest coś do jedzenia?
-Coś na pewno znajdzie się w lodówce.-spojrzałam w stronę kuchni.
-Nic nie zrobiłaś?-jęknął.
-Przepraszam, ale wróciłam godzinę temu z pracy.
-Pracy..-zaśmiał się no tak, bo on tylko w tym domu był przepracowany.
-Po za tym masz dwie rączki, możesz sobie zrobić jedzenie.
-A czy ja coś mówię, po prostu grzecznie zapytałem czy jest coś do jedzenia.
-A ja równie grzecznie odpowiedziałam.
-Czego ty chcesz, co?-powiedział oburzony.
-Ja, ja nie chce niczego.-zamknęłam książkę i ruszyłam w stronę sypialni.
-W przeciwieństwie do Ciebie ja mam prawdziwą prace.-był pewny, że tego nie słyszałam.
-Słucham?-mój ton głosu znacznie podniósł się.
-Nie ważne…
-Skoro zacząłeś do dokończ.
-Mówię, że  nie ważne. Przychodzę i grzecznie pytam o jedzenie, tyle.
-Tak, a przy okazji strzelasz  tekstem, że nic nie robię. Też pracuje, Harry!
-O proszę cię, skończmy już te rozmowę.-machnął ręką.-Trzeba było przynajmniej skończyć te studia…
Nie wytrzymałam łzy spływały po moich policzkach. Jak on mógł coś takiego powiedzieć, on osoba która sama namawiał mnie na to. Chciał żebym z nim jeździła w trasy, a ja jak głupi zgodziłam się na to, gdzie ja miałam rozum, gdzie? Gdzie?
Wyszłam z domu i ruszyłam przed siebie. Spojrzałam na niebo robiło się coraz bardziej ciemne, chmury zasłaniały już je prawie. Tak, powinno teraz zacząć padać, Harry wybiec z domu szukając mnie i przepraszając, ale wiedziałam, że tak nie będzie. Niestety w tej bajce książę po kłótni z księżniczką idzie do innej.


Nie wiedząc czemu znalazłam się przed jego domem, otarłam łzy i delikatnie zapukałam.
-Ivy?-powiedział zdziwiony i wpuścił mnie do środka.
-Ja… nie wiedziałam, gdzie pójść i..-łzy znów napłynęły mi do oczu.
-Ci..-przyciągnął mnie do siebie i przytulił-Chodź zrobię Ci coś do picia.
Dostałam ogromny kubek herbaty, który już po chwili był prawie pusty, przy okazji opowiedziałam chłopakowi całą historie.
-Dobrze wiesz co o tym wszystkim myślę.
-Wiem, ale..
-Ivy, ja też wiem, że go kochasz, a on w ogóle tego nie docenia. Ivy nie jestem ślepy widzę jak cierpisz i też wiem, że go nie zostawisz.-wziął oddech.- On nie może Cię tak traktować, nie pozwolę mu Cię krzywdzić. Sam Cię namówił na rzucenie studiów, a teraz zachowuje się jak rozpieszczony gówniarz.
Po jego wypowiedzi nastała cisza, która postanowiła przerwać.
-Dziękuje.
-Za co?-był lekko zdziwiony.
-Za wszystko, za to że mnie dziś wysłuchałeś.
-Od tego tu jestem.-zaśmiał się.
-Dobrze wiesz o co mi chodzi.
-Wiem.-przybliżył się do mnie i delikatnie pocałował.
-Nial..
-Tak, rozmawialiśmy o tym, ale ja nic na to nie poradzę. Zależy mi na tobie.
-A co z Demi? Przecież wydawaliście się być tacy szczęśliwi.
-Ty i Harry też wydawaliście się być tacy szczęśliwi.-wziął łyk napoju i kontynuował.-To definitywny koniec, nie potrafię jej już zaufać.


______________________________________________________________________________________________
Mam nadzieje, że nie przegięłam z długością rozdziału..?
Jakoś wyrwałam się od szkolnej rzeczywistości i dziś napisałam go, tak nawet w tak nudnym miejscu jak szkoła, czasem ma się natchnienie do napisania czegoś z sensem...

sobota, 1 grudnia 2012

3. ,, Byłam zła, wściekła na niego, czy aż tak mało dla niego znaczyłam''

                                                                           3



-Chodź.-dziewczyna wyciągnęła mnie ze sklepu siłą, kupiłyśmy kawę i ruszyłyśmy na dalszy podbój sklepów.
Przeglądałam ubrania, ale nie znalazłam nic co przykuło by moją uwagę.
-Patrz.-przyłożyłam do siebie ubranie, a Eleanor zaczęła się śmiać.
-Tak, wyglądasz przeuroczo.-poklepała mnie po ramieniu i ruszyła do kasy.
Dzisiejszy dzień był wyjątkowo przyjemny, rano Harry wyszedł na próbę, a ja poszłam na zakupy, humor definitywnie mi dopisywał. 
-Ivy?-dziewczyna lekko szturchnęła mnie
-Tak?- oderwałam wzrok od witryny spojrzałam na nią i wymusiłam uśmiech.
-Wiesz, że możesz to jeszcze odwołać.-jej ręka spoczęła na moim ramieniu.
-Wiem, ale…. Ja tego chce, a przynajmniej tak mi się wydaje.
-To, że weźmiecie ślub nie oznacza, że zmieni się wiele. Wiesz o tym?-pokiwałam głową.-Jeśli oboje macie jakieś tajemnice to po ślubie one nie znikną, musie o tym porozmawiać, a dopiero potem decydować się na ślub.- zrobiła nacisk na słowo oboje. Czyżby coś wiedziała?
Nadal stałam wpatrzona w śnieżno białą suknie ślubną, w lipcu miałam ją założyć i zostać żoną Harrego. Całe 9 miesięcy dzieliło mnie od tej daty, powtarzałam sobie w głowie, że to tyle czasu, ale z każdym dniem nieubłaganie zbliżałam się do tej daty, a wraz z tym nasze problemy rosły.







Nakryłam do stołu talerze, jeszcze raz przemieszałam sos i wpatrywałam się w zegar na ścianie. 
Miałam jeszcze 20 minut, ubrałam się w sukienkę( jego ulubioną) poprawiłam makijaż i podgrzałam makaron. 
Zegar wybił godzinę 5, weszłam do salonu i stanęłam przy oknie. 
Kątem oka dostrzegłam światła, ale… to nie on.
Godzina 5.30.
Godzina 6.
Godzina 6.30.
Rozumiem korki, ale ile można się spóźni, ustaliliśmy, że spędzimy ten wieczór razem tylko we dwójkę, porozmawiamy, ale jak zwykle zwiodłam się.
Wykręciłam jego numer, zero odpowiedzi, spróbowałam ponownie też nic.
Na wyświetlaczu pojawił się numer Liam’a, też nic.
-Hey Niall.
-Hey Ivy.-dało się wyczuć, że był zadowolony z mojego telefonu.-Coś się stało?
-Za ile kończycie próbę?-usłyszałam dźwięki chłopaków w telefonie.
-Skończyliśmy jakąś godzinę temu.
-Ok, strasznie tam głośno gdzie ty jesteś?
-Ivy, musze kończyć.-rozłączył się.

Zaczęłam analizować wszystkie możliwości dojazdu do domu w głowie.
Korki 30 minut, tłum fanów zastawiający drogę… wszystko co było możliwe wymieniłam.
Ale skoro skończyli godzinę temu…?
Znów mnie okłamał, po raz kolejny. Przestraszył się naszej ,, poważnej’’ rozmowy.




Ciepłe krople wody spadały na moją twarz. Byłam zła, wściekła na niego, czy aż tak mało dla niego znaczyłam, to poczucie bezsilności było najgorsze. Myśl, że zamiast wrócić do domu- do mnie, idzie do jakiejś kobiety to bolało najbardziej. 
Nie potrafiliśmy już rozmawiać, zdawkowe odpowiedzi za każdym razem. 
Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się ciepłem.
Poczułam zimne ręce na swojej tali.
-Zawaliłem, prawda?
-Prawda.
-Próba się przedłużyła.-pokręciłam głową, próba się przedłużyła.-Ivy, przepraszam, wiem ile to dla ciebie znaczyło.
-Nic nie wiesz, nic… Z resztą nie ważne.-wyszłam z kabiny, przewiązałam się ręcznikiem i zostawiłam go w  łazience, usłyszałam za sobie tylko jak krzyczy moje imię.





****************************************************
Liczę na wasza opinie ;)

Jeśli macie jakieś pytania to zapraszam-> http://ask.fm/OnllyMe