niedziela, 11 sierpnia 2013

31. ,,Więc już niedługo będziesz panią Styles, tak? "

Głośny huk rozszedł się po mieszkaniu, a ja podskoczyłam ze strachu tuż za oknem błysnął kolejny piorun i po raz kolejny przestraszyłam się. Nie chodziło o to, że bałam się burzy. Dobra, przyznaje moja wyobraźnia pracowała bardzo dobrze i zawsze tworzyła chore scenariusze burz i tego co może się stać. Stałam przy blacie kuchennym próbując ugotować coś co znalazłam w intrenecie, cały zapas przepisów który wyniosłam z domu był nudny, bo ile można jeść to samo. Szła mi całkiem dobrze, dopóki nie poczułam czyiś  rąk na biodrach.
-Czyżbyś się wystraszyła?-zaśmiał się i pocałował w kark.
-Ha-ha-ha. Zabawne.-szturchnęłam go lekko łokciem.-I wcale się nie wystraszyłam.
-Ahaa.-powiedział wyraźnie rozbawiony, podszedł do szafki i wyciągnął szklankę.-A więc wcale nie czytałaś wczoraj do późna książki i teraz wcale, a wcale nie boisz się każdego szmeru w domu.-odwróciłam się do niego.
-Wcale, a wcale.-zaśmiałam się.-Dobra, a więc…
-Więc.-upił łyk napoju.-Mamy dwa wyjścia, albo jedziemy do mojej mamy albo ona przyjeżdża do nas, więc?
-Może ona wpadnie do nas, nie darowała by mi gdybym nie zabrała jej na przymiarkę. W ciągu ostatniego tygodnia dzwoniła chyba z 40 razy.-chłopak zaśmiał się lekko skrępowany sytuacją.
Lubiłam mamę Harrego wiec nie widziałam powodu dla którego miałby nie przyjechać, przez większość czasu traktowałam ją jak przyjaciółkę, a nie jak matkę mojego chłopaka.
-Spokojnie, nie mam jej tego za złe.
-Twoja mama dzwoniła?-zapytał i chwycił mnie za rękę delikatnie jeździł kciukiem po mojej ręcę.-Ivy…?
-Dzwoniła… i nie za bardzo podoba jej się pomysł ze ślubem.-spuściłam spojrzenie.-Nie chodzi o to, że Cię nie lubi tylko… dobra po tym wszystkim, uważa, że powinnam się nad tym dobrze zastanowić.
-Jeśli tego nie chcesz, to…
-Chce Harry, chce.-pocałowała go i wróciłam do przygotowywanie posiłku.
Naprawdę tego chciałam?

                          
Danielle ze złością przeglądała sukienki w sklepie, a ja próbowałam powstrzymać śmiech. W jej oczach pojawiła się iskierka radości, wyciągnęła sukienkę i przyłożyła ją do siebie, byłam pewna, że wyglądałaby w niej idealnie. Dziewczyna spojrzała na rozmiar po czym odłożyła ją i ponownie zaczęła przeglądać sukienki. Ta sytuacja powtarzała się co chwile.
-Może chociaż ją przymierzysz?-zapytałam próbując uniknąć jej zabójczego spojrzenia.-D. przymierz ją.
-Nie zaczynaj Ivy.-złość z niej kipiała.-Widzisz jak wyglądam.
-Jak kobieta w ciąży. Danielle przymierz ją.-podałam jej sukienkę którą przed chwilą niemalże zniszczyła odkładając na wieszak.-Idź do przymierzalni. Natychmiast.-zaśmiałam się, a dziewczyna wywróciła oczami.

-Wyglądasz ślicznie.-dziewczyna niechętnie spojrzała w lustro.
-Ugh…-zakryła rękami twarz.-Nie mogę, po prostu nie mogę.
-Nie możesz też siedzieć przez 9 miesięcy w domu.-delikatnie przytuliłam ją.-Wyglądasz ślicznie.
-Naprawdę?-pociągnęła nosem.
-Naprawdę i nie tylko ja tak uważam.-uśmiechnęłam się do niej ciepło.
Dziewczyna spojrzała w lustro i dotknęła brzucha.
Nie był jeszcze aż tak widoczny, ale widziałam jak to ją przytłacza.
*
Siedziałam w domu pod kocem próbując przypomnieć sobie coś czego uczyłam się jakiś rok temu. Powrót na studia, cieszyłam się z tego. W końcu zrobiłam coś dla siebie i tylko dla siebie.
Wertując kolejną kartkę czułam, że moja głowa nie zmieści już żadnej informacji a mimo to próbowałam skupić się na tekście. Gdy dzwonek rozniósł się  po mieszkaniu.
-Jake? Co ty tu robisz?-przytuliłam go i wpuściłam do środka.
-Nicole dała mi notatki dla Ciebie.
-Racja, prosiłam ją o to. Więc co tam u Ciebie?-szturchnęłam go.
-U mnie jest ok. Lepszym pytaniem jest co u ciebie i gdzie do licha jest moja zaproszenie na twój ślub? Czemu mi nic nie powiedziałaś co?
-Em… nie było okazji.-wzruszyłam ramionami.-To była nagła decyzja.
-Więc już niedługo będziesz panią Styles, tak?-poruszał brwiami.
-Nigdy się nie zmienisz.-pokręciłam głową.-jeśli chodzi o zaproszenia to miałam je jutro wysłać, więc skoro już tu jesteś mogę Ci je osobiście wręczyć.-wstałam i wyciągnęłam z szuflady plik zaproszeń i wyciągnęłam jedną z nazwiskiem Jake’a.
_______________________________________
Takie coś mi wyszło... mam nadzieje, że się wam spodoba :)

wtorek, 6 sierpnia 2013

30.,,Byłam strasznym zmarzluchem. ''

-Dwa miesiące?-dziewczyna lekko się uśmiechnęła.
-Uparł się co zrobię.-westchnęłam, a po chwili zaśmiałam.
-Więc czym się martwisz?
-Niall.-powiedziałam szybko, no co Danielle wywróciła oczami.-Oj przestań to robić.
-Ivy rozumiem wszystko, ale to co on zrobił jest niewybaczalne. Rozumiem kocha Cię, ale…musi pogodzić się z tym, że wybrałaś Harrego. Chyba, że coś Cię z nim łączy.
-Co, nie. Nie. Już od dawna nie ma nic między nami.-upiłam łyk napoju i spojrzałam w niebo, jeszcze parę minut temu mogłam przysiąc, że będzie słonecznie. Chyba nigdy nie zapamiętam, żeby zabierać parasolkę ze sobą, mieszkając tu od tak długie czasu nadal zaskakiwał mnie deszcz.
-Dobra, a więc najważniejsza sprawa. Sukienka.-Danielle powiedziała podekscytowana.
-Nigdy się nie zmienisz co.-wstałam i zabrałam torebkę z krzesła.
-Nigdy.
Nie miałam wyjścia, musiałam krążyć po sklepach w tę i z powrotem. Nie powiem bawiłam się świetnie, za to lubiłam Danielle nie ważne w jak kiepskiej kondycji psychicznej byłam zawsze dobrze się z nią bawiłam. Każdy w jej towarzystwie czuł się swobodnie, nie wiem jak ona to robiła, ale była wspaniała.
*
 Weszłam do pustego mieszkania, byłam zdziwiona, ale z drugiej strony do niedawna była to moja codzienność.
Deszcz.
Po krótkim przejściu od przystanku autobusowego do domu, byłam cała przemoczona. Prysznic, ciepły prysznic na samą tą myśl rozpływałam się. Podłączyłam wodę na herbatę i pobiegłam do łazienki.

-Wróciłem.-chłopak objął mnie.-Jak idą przygotowania?
-Cudownie.-powiedziałam sarkastycznie.
-Jeśli tego nie chcesz…
-Harry, boje się, że będzie tak jak kiedyś. Będę wracać do pustego mieszkania i będziemy widywać się raz na parę miesięcy. –łzy spływały powoli po moich policzkach.
-Nie będzie tak. Obiecuje. Obiecuje.-pocałował mnie w czoło, a ja wtuliłam się w jego tors.
                             
Delikatnie zapukałam w drewniane drzwi, rozejrzałam się wokół siebie i już miałam odchodzić kiedy drzwi otwarły się.
-Pani Margaret.-uśmiechnęłam się.
Jak zwykle zostałam poczęstowana herbatą z malin, nie wiem skąd ta kobieta ją miała, ale mogłam pić ją litrami.
-No więc…?-zaczęłam niepewnie.
-A więc to koniec. Nie mam siły, Ivy walczyłam ile mogła o księgarnie moja córka jest bezwzględna. Tą cechę odziedziczyła chyba po ojcu.
-Ona nie może tak po prostu…-westchnęłam.-Przecież ta księgarnia to pani całe życie.
-Ivy. Nic nie poradzę.- dolała mi i sobie jeszcze trochę herbaty.-Znalazłam jeden sposób, przepisze wszystko na moją wnuczkę. Nie chce żeby Maggie o dziedziczyła to wszystko, teraz uważasz że jestem okropną matką?
-Nie skąd, że. Miałam okazje ją poznać.-po tych słowach kobieta głośno zaśmiała się.
-W takim razie mnie rozumiesz. A więc już niedługo wychodzisz za mąż?
-Tak.
-Czy masz zamiar zaprosić….-przerwałam jej zanim zdążyła skończyć.
-Nie, nie i nie.
Dobrze wiedziałam o kogo jej chodziło, o mojego ojca. Nie widziałam go od tak dawana i nie chciałam widzieć, skoro nas zostawił niech nie wraca.
Zimne powietrze dmuchnęło prosto w moją twarz gdy tylko znalazłam się na zewnątrz, byłam strasznym zmarzluchem.
W śród tych wszystkich ludzi przechodzących obok mnie czułam się jak obcy, wszyscy spieszyli się gdzieś, a ja w pośród tego hałasu i tłumu wyciszyłam się. Idąc własnym tempem znalazłam coś czego nie szukałam suknie ślubną.
Otwarłam duże szklane drzwi i  delikatnie dotknęłam materiału. Była idealna.
_____________________________________
Taraaaa! Pojawiło się coś nowego, już nie długo pojawi się kolejny rozdział. 

środa, 12 czerwca 2013

29.,,Przyznaj, że coś między wami jest.''

Zacisnęłam ręce na kierownicy i wjechałam na parking, kątem oka spojrzałam na chłopaka.
-Powinieneś zostać jeszcze w szpitalu.-wyłączyłam silnik.
-Ivy, co by mi dały te 4 dni. Hm..
-No nie wiem, ale boje się.-obróciłam się w jego stronę.- Po prostu się boję.
-Jeśli mi coś będzie mam dzwonić do lekarza.-przybliżył się do mnie i pocałował.-Po za tym będę potrzebować teraz całodziennej opieki, a z tego co obiecałaś mojemu lekarzowi wynika, że to ty będziesz się mną zajmować.-na jego twarzy pojawił się uśmiech.-A takie coś bardzo mi pasuje.
-Głupek.-zaśmiałam się i wysiadłam z samochodu.

Szliśmy przez długi korytarz wprost do mieszkania Harrego, cały czas śmiejąc się i przytulając, nigdy nie przypuszczałam, że ta rozłąka może nas tak zbliżyć.
-Harry puść mnie.-powiedział gdy przerzucił mnie przez ramię.-Harry puść mnie, nie po to wyszedłeś ze szpitala, żeby zaraz tam wrócić.-postawił mnie przed drzwiami mieszkania.
-Proszę bardzo.-zaparł się rękami o framugę drzwi i pocałował mnie.
Wygrzebałam klucze do mieszkania z torebki i przekręciłam klucz.
-Niespodzianka.-stanęłam w drzwiach jak wryta, a zaraz za mną Harry.
-Harry.-wszyscy rzucili się na niego.
Chłopak uwolnił się od przyjaciół i przyciągnął mnie do siebie.
-Zaplanowałaś to co?
-Nie, nie tym razem. Jestem w takim samym szoku jak ty.
-Jasne.
-Mówię prawdę.-uśmiechnęłam się do niego.
-Dobra gołąbki chodźcie do nas.-Lou zaśmiał się.
Cały wieczór spędziliśmy śmiejąc się i wygłupiając, nie wiem jak to zaplanowali ani od kogo się dowiedzieli, że Harry wraca. A liczyłam na parę dni z nim sam na sam.


-Chodź, posprzątasz jutro.-chłopak przytulił mnie od tyłu, pokręciłam głową.
-Jeśli dziś tego nie posprzątam jutro nie będzie mi się chciało, ale ty możesz iść się położyć.-chłopak usiadł na blacie i wpatrywał się we mnie co było bardzo rozpraszające.
-Pójdę otworzyć.-nie minęło 30 sekund, a słyszałam jak rzeczy przewracają się w przedpokoju.
-Niall? Co ty tu robisz?
-Wychodzi.-powiedział wściekły Harry, widziałam jak jego ręcę powoli zaciskają się w pięści.
-Chciałem z tobą porozmawiać.
-Nie mamy o czym rozmawiać, naprawdę.
-Wynocha.-chłopak wskazał mu drzwi.
-Harry.
-Co? Nie mów mi, że mam być dla niego miły. Wylądowałem w szpitalu, a on nie raczył wam o tym powiedzieć.
-Wiem, ale…-chłopak przeszedł koło mnie i trzasnął drzwiami od pokoju.-Nie powinieneś tu przychodzić.
-Chciałem Ci to wytłumaczyć. I go przeprosić.
-Niall nawet nie wiem czy chce wiedzieć, naprawdę. Mam za dużo wrażeń jak na jeden tydzień, nie uważasz?
-Myślisz, że jeśli do niego pójdę to mnie zabije?
-Pewnie tak.-chłopak pokręcił głową, ale mimo to ruszył w stronę pokoju.
Usiadłam na kanapie i nerwowo patrzyłam w stronę drzwi siedzieli tam już dobre 20 minut, a ja nie usłyszałam żadnych niepokojących dźwięków.
Niall wyszedł z pokoju, ale nie mogłam nic odczytać z jego twarzy pożegnał się ze mną i poszedł.
-Nie pozabijaliście się?
-Nie.-powiedział wpatrzony w sufit, położyłam się obok niego nic nie mówiąc.-Kochasz go?
-Co?-zapytała zdezorientowana.
-Pytam czy go kochasz? Po tym wszystkim co zrobił zachowujesz się jakby to było nic ważnego.
-Oszalałeś.-zaśmiałam się.-Traktuje go jak brata i nikogo więcej. A dobrze wiesz, że mimo że rodzeństwo jest wkurzające i tak gdy zrobi coś głupiego wybacza się mu.
-Pieprzysz. Przyznaj, że coś między wami jest.
-Ty naprawdę jesteś taki głupi.-wstałam z łózka.-Kocham tylko Ciebie idioto.
-Tak?-znalazł się tuż przy mnie.-To wyjdź za mnie? Jedźmy do urzędu gdzie kolwiek.
-Oszalałeś.-pokręciłam głową.-Twoja mama i moja nie będzie zadowolona, że nie pozwoliliśmy im zorganizować wesela.
-Chyba jakoś to przeżyją.-chłopak wzruszył ramionami.
-Mówię serio Harry.
-Ja też.-zaśmiałam się, co wywołało wielki uśmiech na jego twarzy.- Dobra wiem wy kobiety macie inną wizję tego wielkiego dnia.-szturchnęłam go.-  Co powiesz na ślub w dni w którym kiedyś go planowaliśmy?
-Harry to za 2 miesiące.-powiedziałam lekko przerażona wizją przygotowań.-Ale chyba dam sobie z tym radę.
-Matko będę musiał wytrzymać jakoś te dwa miesiące.
_____________________________
Tak kończą mi się pomysły na rozdziały... niestety.
Zbliżamy się do końca opowiadanie, za pewnie pojawią sie jeszcze jedne lub max dwa rozdziały.
Ale nie ma tego złego bo mam pomysł na nowe opowiadanie tylko nie wiem z którym z chłopaków je napisać- jakieś sugestie?

sobota, 25 maja 2013

28,,Harry pocałuj mnie...''


-To ja.-usłyszałam jego zachrypnięty głos.  
Niemalże wstrzymałam oddech, a moje serce przyśpieszyło. 
-Harry.-powiedziałam cicho i otarłam łzy z policzków.-Gdzie jesteś?-zapytałam i poczułam suchość w gardle. 
-Jestem w szpitalu.-telefon wypadł z mojej ręki, a mnie po raz kolejny zalała fala łez.
W pustym pomieszczeniu echem odbijał się głos Harrego w słuchawce i mój płacz, trzęsącymi się rękami podniosłam telefon.
-Ivy, jesteś tam?
-Tak.-odpowiedziałam pociągając nosem.
-Wszystko w porządku?
-Nie nic nie jest w porządku. W którym szpitalu jesteś?
*
Przegrzebywałam szafę próbując znaleźć coś czystego, gdyby Harry tu był byłby porządek on zawsze robił porządek. Zjechałam się po drzwiach szafy w dół i zalałam się łzami. 
Ostatnie 10 minut wydawało się być tak nie realne, po ponad 2 tygodniach nerwów i szalonych myśli w końcu miałam jakieś wiadomości.
-Halo Paul, Harry jest w szpitalu.-powiedziałam na jednym wdechu.
-Wiem.-rzucił szybko.
Wie? Jak to wie, czy to ja jak zwykle dowiaduje się ostatnia?
-Wiesz?
-Byłem u niego. Prosił, żebym nic Ci nie mówił sam chciał to zrobić. Ivy, nie denerwuj się wszystko jest w porządku. Jeśli chcesz mogę Cię zawieść?
-Nie trzeba, dam sobie radę.-rozłączyłam się i przeczesałam palcami włosy.
Przekręciłam kluczyki w stacyjce i ruszyłam do szpitala, mimo że próbowałam skupić się na drodze było to całkowicie nie możliwie  ,, mogłam zgodzić się żeby Paul mnie zawiózł’’ głos w mojej głowie skarcił mnie.
W radiu zaczęła lecieć piosenka chłopaków, a to w tym momencie nie było wcale pomocne, szybko zmieniłam stacje, ale nie na wiele się to zdało, bo akurat teraz akurat w tym momencie akurat kiedy nie mogłam się skupić w radiu pojawiły się znajome dźwięki ulubionej piosenki Harrego. Wyłączyłam radio i niemalże wjechałam w samochód jadący przede mną.
Moje nerwy i tak były już na skraju wyczerpania, a do tego jeszcze to. Cała roztrzęsiona zaparkowałam na szpitalnym parkingu.
Stanęłam naprzeciwko wielkiego szpitalnego gmachu, podeszłam do informacji i zapytałam o Harrego. Kobieta niechętnie wskazała mi drogę i zabrała się za wypełnianie masy papierów leżących wokół niej.
Szpitale mnie przerażały, cała ich czystość i sama myśl ile ludzi tu zmarło. Przechodząc przez korytarze z jednej strony widzisz zrozpaczonych ludzi którzy właśnie dowiedzieli się, że są chorzy lub że ktoś z ich bliskich umarł, a z drugiej ludzi którzy właśnie dowiedzieli się, że są rodzicami i to najszczęśliwszy dzień w ich życiu.
Idą długim szerokim korytarzem czułam wielką radość, że zaraz zobaczę się z Harry choć wiedziałam, że mogą być to nasze ostatnie chwile, bo nikt nigdy nie mówi mi co się dzieje.
Nawet teraz kiedy trafił do szpitala ja dowiadywałam się o tym ostatnia.
Podeszłam do drzwi i położyłam rękę na klamce, a moje serce przybrało takie tempo jak nigdy w całym moim życiu.

-Hej.-powiedziała pół głosem i podeszłam do chłopaka.
-Hej.-uśmiech na jego twarzy to było to czego potrzebowałam.
Usiadłam obok niego i tylko na niego patrzyłam.
-Hej, nie płacz.-delikatnie starł łzy z mojej twarzy.
-Jak się czujesz?-zapytałam i pociągnęłam nosem.
-Lepiej. Powinienem Cię posłuchać iść do lekarza, a nie zgrywać twardziela.
-Mówiłam.-lekko go uderzyłam w ramię.-Czemu nic mi nie powiedziałeś, czemu nikomu nic nie powiedziałeś? Czy ty wiesz jak się martwiłam?-i wybuchłam, w jednej chwile wszystkie moje emocje ujrzały światło dzienne.-Harry jak mogłeś być tak nieodpowiedzialny. Jak?
-Przepraszam.-przyciągnął mnie do siebie i przytulił.-Przepraszam, że od razu do Ciebie nie zadzwoniłem. Nie wiem co myślałem.
-Nie myślałeś.-powiedziałam, a on lekko się zaśmiał.
-Nawet nie wiesz jak za tym tęskniłem.-objął mnie mocniej ramionami, a ja wtuliłam się w niego.
-Czemu trafiłeś do szpitala?
-Em… miałem małe kłopoty z sercem, możemy po prostu porozmawiać z moim lekarzem, on wszystko Ci wyjaśni.
-Dobrze wiesz, że to zrobię.-przyłożyłam czoło do jego i przymknęłam oczy.
-Wiem i wiem też, że masz ochotę mnie zabić.
-Mam.-samo czynnie uśmiechnęłam się.-Harry pocałuj mnie.- chłopak uśmiechnął się i złożył najsłodszy pocałunek na moich ustach.
-Do nikogo nie zadzwoniłeś?-zapytałam cicho
 -Zadzwoniłem.-powiedział przez zaciśnięte zęby, odsunęłam się i spojrzałam na niego.-Niall przywiózł mnie do szpitala, ale jak widać zapomniał wam i tym wspomnieć.

____________________________________________
Po pierwsze rozdział jest dłuższy niż ostatnio- tak jak prosiliście :)
Po drugie starałam się go dodać najszybciej jak potrafiłam
A po trzecie to chyba tyle, liczę na waszą opinie.

niedziela, 19 maja 2013

27. ,,Chyba odkryłam ich grafik....''


Słowa Lou utkwiły głęboko w mojej głowie, po co on to mówił? To nie mogła być prawda, nie teraz kiedy wszystko idzie nie tak jak powinno. Leżałam w łóżku zastanawiając się co zrobić. Wiedziałam że w łazience na półce pod ręcznikami są testy ciążowe, mimo to leżałam nadal w jednym miejscu bez ruchu. Dźwięk dzwonka wypełnił całe mieszkanie, podniosłam się niechętnie i otwarłam drzwi.
Moim oczom ukazał się uśmiechnięty blondyn. 
Czułam się dziwnie chyba odkryłam ich grafik, niemalże każde popołudnie spędzałam z kimś innym.
-Ivy.-chłopak pomachał mi przed oczami.-Dobrze się czujesz? Zawieźć Cię szpitala?
-Niall nic mi nie jest. Zrobiło mi się słabo, a nie umieram.
-Ale lou mówił...
-Co mówił Lou?
-No, że ty możesz...być w ciąży.-podrapał się po głowie.-Louis mnie zabije.
-Nie, wcześniej ja go zabije.-opadłam na kanapę.-Nie jestem kaleką, rozumiem przyjmujecie się mną, bo Harry zniknął a ja odchodzę od zmysłów. Spójrz, oddycham i sama się ubrałam więc dam sobie radę.
Chłopak usiadł koło mnie i mnie przytulił. Moje dni zlewały się,  powoli gubiłam się w tym wszystkim.  Starałam się spędzać jak najwięcej czasu nie myśląc o tej całej sytuacji. Było to trudne szczególnie, że na każdym rogu można było zobaczyć One Direction, a wszystkie gazety rozpisywały o nagłym zniknięciu Harrego i rozpadzie zespołu.
-Harry.-powiedziałam cicho i zakryłam się szczelniej kocem.-Harry.-lekko się poruszyłam i otwarłam oczy.- Niall?-rozejrzałam się po pokoju i westchnęłam.
-Hej.-chłopak ziewnął.-Chyba przysnęło się nam wczoraj.
-Serio? Ale kiedy mówiłam, żebyś my oglądnęli coś innego uparłeś się.-uśmiechnęłam się i wyłączyłam telewizor który od wczorajszego wieczora puszczał w kółko film.- Nie powinieneś się zbierać? Macie chyba jakąś konferencje prasową.
-Spokojnie mam jeszcze chwile. Musimy częściej powtarzać nasze wieczory filmowe, stęskniłem się za tym.
-Ja też.- uśmiechnęłam się.
Pamiętam nasze wieczory filmowe na samo to wspomnienie mój nastrój się poprawiał. Kiedy tylko film robił się nudny przestawiliśmy go oglądać i zaczynaliśmy się wygłupiać i rzucać popcornem.
 –Niall dziękuje.-przytuliłam go i mocno zacisnęłam powieki.
-Za co głuptasie chcesz mi dziękować?
-No za wszystko.-moje oczy zapełniły się łzami.-Od kiedy Harry zniknął robisz wszystko żebym o tym nie myślała. Od kiedy pamiętam ty zawsze jesteś przy mnie.
-Nie musisz za to dziękować.



*Harry
Usiadłem na łóżku i włączyłem telewizje, zacząłem oglądać jakiś serial mając nadzieje, że z mojej głowy odejdzie myśl o niej.
Tak bardzo chciałem do niej zadzwonić, powiedzieć jak bardzo tęsknie i jak bardzo ją kocham, ale nie mogłem. Nie mogłem nawet ruszyć się z tego durnego szpitalnego łóżka. Miałem nadzieje, że mnie odwiedzi, ale nie pojawiła się.
-Panie Styles.-mężczyzna wszedł do pokoju.-Będziemy musieli przeprowadzić jeszcze kilka badań.
-Kilka?-zaśmiałem się pod nosem.-Jestem tu od 2 tygodni i nie słyszę niczego innego jak jeszcze kilka badań.
-Rozumiem, ktoś czeka na korytarzu czy mam go wpuścić?-pokiwałem głową mając nadzieje, że zobaczę ją w drzwiach.
-Hej Paul, w porę.-powiedziałem obrażony.
-Mógłbyś zadzwonić, co a nie być oburzony. Jak możesz być tak nie odpowiedzialny i nie dawać znaku życia nie powiedzieć nikomu gdzie jesteś.
-Przecież Niall wiedział gdzie jestem.
-Tak przyszedł wczoraj do mnie, mówiąc że wylądowałeś w szpitalu.-pokręcił głową i spojrzał na mnie.-Oj dzieciaku co ja z tobą mam? Nawet nie wiesz jak wszyscy się martwimy.
-Czekaj wczoraj?
-Tak wczoraj.
-Przecież to on przywiózł mnie do szpitala. Kazałem mu przekazać gdzie jestem…
-Nic nam nie powiedział.- nie mogłem odczytać żadnych emocji z twarzy Paula siedział i tylko wpatrywał się we mnie.
*
Obracałem telefon w rękach zastanawiając się co powinienem zrobić, wiedziałem że na mnie zła.
-Ivy…-powiedziałem niepewnie i usłyszałem jej płacz w słuchawce.
-Błagam powiedz, że to ty.
-To ja.

___________________________________________________
Powoli i nieuchronnie zbliżamy się do końca opowiadania, nie wiem ile rozdziałów jeszcze dodam, ale nie chce przedłużać na siłę ;)
Przepraszam, że długo nic nie dodawałam, mam nadzieje, że zostawicie jakiś ślad po sobie ( komentarze-ja tylko sugeruje) 

wtorek, 23 kwietnia 2013

26.,,Zero nieodebranych połączeń i zero wiadomości.''



Stała w kuchni i czekałam jak woda na herbatę się zagotuje, ziewnęłam i zalałam herbatę.
Zakryłam się szczelniej swetrem i usiadłam przed telewizorem, po raz nie wiadomo który sprawdziłam telefon. Zero nieodebranych połączeń i zero wiadomości.
Tkwiłam w tym dziwnym stanie od ponad tygodnia, od dnia w którym Harry znikał, wyparował.
Nikt nie wiedział co się stało i gdzie jest, nawet Paul- a to oznaczało coś złego.
Wszyscy chodzili podenerwowani i zmęczeni, dodatkowe kłopoty w pracy nie pomagają mi w niczym.
Nie wiem skąd i od kogo o całej sprawie dowiedziała się moja mama, ale uduszę tę osobę jestem teraz permanentnie zamęczana telefonami pod byle pretekstem, musi mieć powód aby zadzwonić i sprawdzić czy żyje.
*
-Halo, jest tu ktoś.-po raz kolejny zapukałam w drzwi od księgarni.-Ugh i po co ja tu przyszłam.
-Witam piękną panią.
-Jake.-przytuliłam chłopaka.-Co tam słychać? Wiem, że miałam zadzwonić, ugh zabijesz mnie prawda.
-Zginiesz marnie, u mnie wszystko w porządku.-uśmiechnął się.-Co powiesz na kawę? Z tego co widzę, to nie ma szans na dostanie się do księgarni.
-Często tu bywasz?-ruszyliśmy w stronę najbliższej kawiarni.
-Dość często, a co?- opowiedziałam mu o całej dziwnej historii z cudowną i idealną córką, miał podobne zdanie do mnie, coś tu nie grało, a ja jak na upartą i nie lubiąca jak ma się przede mną zbyt dużo tajemnic postanowiłam, ze dowiem się o co tu chodzi.
Od bardzo bardzo dawna nie czułam się tak…beztrosko, nawet nie wiedziała ile może dać mi jedno zwykłe spotkanie z osobą która nie należy do mojego obecnie chorego świata.
Nie obyło się bez pytania o Harrego, ale postanowiłam, że musze się komuś wygadać a Jake wydawał się idealną osobą.


Blada skóra, wory pod oczami z niechęcią patrzyłam na odbicie w lustrze.
Przeczesałam włosy palcami i ciężko westchnęłam, wyszłam z toalety i oczy wszystkich skierowały się na mnie jakbym była wielką sensacją.
-Ivy, siadaj zaraz będziemy jeść.- Perrie uśmiechnęła się do mnie.
-Daj mi minutę i już idę.-wymusiłam uśmiech.
-Jak się czujesz?-jej spojrzenie było przepełnione troską.
-Lepiej.-wcale nie czułam się lepiej, przytuliłam ją, aby pozbyła się wątpliwości co do mojej odpowiedzi.
Chwyciłam telefon i wybrałam dobrze znany mi numer, odbierz, odbierz powtarzałam w myślach choć dobrze wiedziałam, że tego nie zrobi.

Siedząc przy stole poczułam czyjąś rękę na ramieniu.
-Możemy porozmawiać?-pokiwałam głową i ruszyłam za nim, oczywiście kiedy tylko wstaliśmy po raz setny wszyscy spojrzeli na mnie jakbym była ciężko chora.-Chce wynająć detektywa.
-Rób co chcesz Lou.-wzruszyłam ramionami, choć część mnie cieszyła się, że ktoś w końcu robi coś żeby odnaleźć Harrego.
-Ivy nie rób ze mnie kretyna. Widzę, że się przejmujesz.-westchnął ciężko.-To nie jest kolejny jego wyskok za miasto, wydaje mi się że coś mu się stało.-stałam nic nie mówiąc wpatrując się w przestrzeń przede mną. W mojej głowie pojawiły się chore sceny sytuacji w których Harry mógł się znaleźć, może go porwali tylko czemu nie chce okupu? Może miał wypadek? A może po prostu jest dupkiem który po raz kolejny pokazał mi jak mało znaczą dla niego moje uczucia.
-Ivy powiedź coś.-chłopak pomachał mi ręką przed twarzą.
-Coś. Louis nie mam siły.-powiedziałam i oparłam się o biurko.- Po prostu nie mam siły fizycznie i psychicznie.
-Coś ci jest? Może powinnaś iść do lekarza, wiem że teraz to nie podniesie Cię na duchu, ale nie wyglądasz najlepiej.
-Harry mi jest.-chłopak spojrzał na mnie srogo.-Źle się czuje ostatnio, jestem śpiąca i wyczerpana standard kiedy Harry znika a ja się zamartwiam.
-Ivy, a może…
-Nie Louis nie ma na to szans.-przez moją głowę przeszła szalona myśl, że on może mieć racje.
-A może jesteś w ciąży.- i po co on to mówił, no po co.


_____________________________________
Rozdział krótki i mocno nie 
ogarnięty...
Nie mam za bardzo czasu na pisanie, a tak bardzo chciałbym dodawać rozdziały częściej.
Mam do was małą sprawę statystyki mówią, że zaglądacie tutaj więc mam zostawcie po sobie komentarz to naprawdę baaaaaaaaaardzo wiele dla mnie znaczy :) 

sobota, 6 kwietnia 2013

25.,,Znów to zrobił choć obiecał....''


-A więc jak się czuje przyszła mama?-uśmiechnęłam się do dziewczyny.
-Dobrze, nadal jestem przerażona, ale i tak jest lepiej. A ty?
-Po za dziwnym incydentem w pracy to dobrze.-upiłam łyk gorącej czekolady i zebrałam łyżeczką trochę bitej śmietany.
-A ty i Harry… ?-zapytała niepewnie.
-Całkiem dobrze, nawet bardzo dobrze. Musze powiedzieć Niall’owi, właściwie on wie, ale wydaje mi się, że muszę mu to powiedzieć prosto w oczy.-przymknęłam oczy myśląc o tej krępującej sytuacji która będzie między nami kiedy mu to powiem, nie będzie już tak jak teraz.
-Będzie dobrze.
-Nie wiesz co się dzieje z Harrym? Od wczoraj nie miałam z nim kontaktu.
-Wczoraj mieli próby do późno, pewnie wyłączył telefon, a jak wrócił do domu zapomniał go włączyć. Liam wczoraj przyszedł strasznie późno, a rano kiedy się obudziłam już zbierał się do pracy.
-Chciałbym, żeby trochę zwolnili. On musi odpocząć, ostatnio wydaje się strasznie zmęczony, myślałam o wakacjach, ale trasa….-westchnęłam.-Chyba jestem przewrażliwiona i zachowuje się jak moja mama.-zaśmiałam się cicho.
-Spokojnie, też tak mam a w dodatku teraz mam jeszcze jeden powód do zmartwień.-spojrzała na brzuch.- Ivy, pomogłabyś mi wybrać parę rzeczy do nowego mieszkania.
-Kupiliście mieszkanie, a ty nic nie mówisz. Nie ładnie, nie ładnie. Jasne, że Ci pomogę.
-Idziesz z nami na spacer?-dziewczyna spojrzała na psa który stał z wystawionym językiem tuż koło niej.
-Jasne.
                              
Po raz kolejny wybrałam numer do chłopaka odpowiedziała mi tylko jego sekretarka, uduszę go kiedy tylko go zobaczy.
-Harry, dzwonie już 10 raz mógłbyś odebrać ten telefon. Martwię się.-rozłączyłam się i usiadłam przed telewizorem.
Od wczoraj nie mam żadnego kontaktu z nim, obdzwoniłam wszystkich znajomych nic, dzwoniłam nawet do Paul’a, ale on jak zwykle ma zajęty telefon.
Przełączałam  kanały w zabójczym tempie, w pewnym momencie mignął mi obraz chłopaków w telewizji, ziewnęłam i wróciłam na poprzedni program.
 Harry Styles nie pojawił się na dzisiejszym wywiedzie, jak się dowiedzieliśmy chłopak źle się poczuł.
Odruchowo wybrałam numer Louis’a.
-Lou, co się dzieje z Harrym?-powiedziałam drżącym głosem.
-Ivy…Ja nie mam pojęcia nie pojawił się dziś na próbie potem mieliśmy mieć wywiad, ale też nie przyszedł. Paul się wściekł próbuje go znaleźć, ale jak na razie nic.-starała się mówić te słowa jak najbardziej spokojnie.
-O boże…Louis nie wiesz gdzie może być.-powiedziałam przygryzając wargę.
-Nie mam pojęcia, Ivy jeśli się odezwie to każe mu zadzwonić do Ciebie, a potem go uduszę.-zaśmiałam się.
-Dzięki. Nie będę wam przeszkadzać. Pa.
Wysłałam wiadomość do Paul’a to była jedyna szansa, że mi odpowie. Moje ręce nadal się trzęsły, sama wprawiałam się w jeszcze większą paranoje.
W tym momencie przypomniały mi się chwile gdy Harry znikał na parę dni i pojawiał się jak gdyby nigdy nic. Odchodziłam wtedy od zmysłów,  siedziałam w domu wyczekując aż zadzwoni. W końcu zrozumiałam, że to standard dla niego tak się odstresowuje, zostawia wszystko i wszystkich, bez żadnej wiadomości wyjeżdża.
Moje ręce powoli przestawały się trząść, łzy przestawały spływać po policzkach, a moje emocje opadły.
Znów to zrobił choć obiecał, że nigdy więcej nie zniknie bez słowa.
                           
-Louis powiedz, że do Ciebie dzwonił.-powiedziała pociągając nosem.
-Nie dzwonił, na pewno nic mu nie jest.-próbował mnie pocieszyć.-Nie przejmuj się.
-Jestem głupia wiem.-po raz kolejny łzy pojawiły się na moich policzkach.
-Nie jesteś, to Styles jest głupi.-westchnął.-Ivy, weź głęboki wdech i po prostu poczekaj. Nie raz już odwinął nam taki numer, że zniknął. Pewnie siedzi teraz w jakimś hotelu totalnie pijany i czeka jak wytrzeźwieje. Jeśli tylko będę tylko coś wiedzieć do Ciebie pierwszej zadzwonię.
-Dzięki.
Zamknęłam zmęczone oczy zmęczone od płaczu i zasnęłam.


____________________________________________________________________________
I oto jest następny rozdział, mam nadzieje, że się wam spodoba..... ;)
I mam WIELKĄ nadzieje, że zostawicie po sobie jakiś komentarz- bo miło się je czyta i dają dużo dużo dużo dużo motywacji...

Jeśli macie jakieś pytania to śmiało- 
http://ask.fm/OnllyMe :)