Głośny huk rozszedł się po mieszkaniu, a ja podskoczyłam
ze strachu tuż za oknem błysnął kolejny piorun i po raz kolejny przestraszyłam
się. Nie chodziło o to, że bałam się burzy. Dobra, przyznaje moja wyobraźnia
pracowała bardzo dobrze i zawsze tworzyła chore scenariusze burz i tego co może
się stać. Stałam przy blacie kuchennym próbując ugotować coś co znalazłam w
intrenecie, cały zapas przepisów który wyniosłam z domu był nudny, bo ile można
jeść to samo. Szła mi całkiem dobrze, dopóki nie poczułam czyiś rąk na biodrach.
-Czyżbyś się wystraszyła?-zaśmiał się i pocałował w kark.
-Ha-ha-ha. Zabawne.-szturchnęłam go lekko łokciem.-I wcale się nie wystraszyłam.
-Ahaa.-powiedział wyraźnie rozbawiony, podszedł do szafki i wyciągnął szklankę.-A więc wcale nie czytałaś wczoraj do późna książki i teraz wcale, a wcale nie boisz się każdego szmeru w domu.-odwróciłam się do niego.
-Wcale, a wcale.-zaśmiałam się.-Dobra, a więc…
-Więc.-upił łyk napoju.-Mamy dwa wyjścia, albo jedziemy do mojej mamy albo ona przyjeżdża do nas, więc?
-Może ona wpadnie do nas, nie darowała by mi gdybym nie zabrała jej na przymiarkę. W ciągu ostatniego tygodnia dzwoniła chyba z 40 razy.-chłopak zaśmiał się lekko skrępowany sytuacją.
Lubiłam mamę Harrego wiec nie widziałam powodu dla którego miałby nie przyjechać, przez większość czasu traktowałam ją jak przyjaciółkę, a nie jak matkę mojego chłopaka.
-Spokojnie, nie mam jej tego za złe.
-Twoja mama dzwoniła?-zapytał i chwycił mnie za rękę delikatnie jeździł kciukiem po mojej ręcę.-Ivy…?
-Dzwoniła… i nie za bardzo podoba jej się pomysł ze ślubem.-spuściłam spojrzenie.-Nie chodzi o to, że Cię nie lubi tylko… dobra po tym wszystkim, uważa, że powinnam się nad tym dobrze zastanowić.
-Jeśli tego nie chcesz, to…
-Chce Harry, chce.-pocałowała go i wróciłam do przygotowywanie posiłku.
Naprawdę tego chciałam?
-Ha-ha-ha. Zabawne.-szturchnęłam go lekko łokciem.-I wcale się nie wystraszyłam.
-Ahaa.-powiedział wyraźnie rozbawiony, podszedł do szafki i wyciągnął szklankę.-A więc wcale nie czytałaś wczoraj do późna książki i teraz wcale, a wcale nie boisz się każdego szmeru w domu.-odwróciłam się do niego.
-Wcale, a wcale.-zaśmiałam się.-Dobra, a więc…
-Więc.-upił łyk napoju.-Mamy dwa wyjścia, albo jedziemy do mojej mamy albo ona przyjeżdża do nas, więc?
-Może ona wpadnie do nas, nie darowała by mi gdybym nie zabrała jej na przymiarkę. W ciągu ostatniego tygodnia dzwoniła chyba z 40 razy.-chłopak zaśmiał się lekko skrępowany sytuacją.
Lubiłam mamę Harrego wiec nie widziałam powodu dla którego miałby nie przyjechać, przez większość czasu traktowałam ją jak przyjaciółkę, a nie jak matkę mojego chłopaka.
-Spokojnie, nie mam jej tego za złe.
-Twoja mama dzwoniła?-zapytał i chwycił mnie za rękę delikatnie jeździł kciukiem po mojej ręcę.-Ivy…?
-Dzwoniła… i nie za bardzo podoba jej się pomysł ze ślubem.-spuściłam spojrzenie.-Nie chodzi o to, że Cię nie lubi tylko… dobra po tym wszystkim, uważa, że powinnam się nad tym dobrze zastanowić.
-Jeśli tego nie chcesz, to…
-Chce Harry, chce.-pocałowała go i wróciłam do przygotowywanie posiłku.
Naprawdę tego chciałam?
Danielle ze złością przeglądała sukienki w sklepie, a ja
próbowałam powstrzymać śmiech. W jej oczach pojawiła się iskierka radości,
wyciągnęła sukienkę i przyłożyła ją do siebie, byłam pewna, że wyglądałaby w
niej idealnie. Dziewczyna spojrzała na rozmiar po czym odłożyła ją i ponownie
zaczęła przeglądać sukienki. Ta sytuacja powtarzała się co chwile.
-Może chociaż ją przymierzysz?-zapytałam próbując uniknąć jej zabójczego spojrzenia.-D. przymierz ją.
-Nie zaczynaj Ivy.-złość z niej kipiała.-Widzisz jak wyglądam.
-Jak kobieta w ciąży. Danielle przymierz ją.-podałam jej sukienkę którą przed chwilą niemalże zniszczyła odkładając na wieszak.-Idź do przymierzalni. Natychmiast.-zaśmiałam się, a dziewczyna wywróciła oczami.
-Może chociaż ją przymierzysz?-zapytałam próbując uniknąć jej zabójczego spojrzenia.-D. przymierz ją.
-Nie zaczynaj Ivy.-złość z niej kipiała.-Widzisz jak wyglądam.
-Jak kobieta w ciąży. Danielle przymierz ją.-podałam jej sukienkę którą przed chwilą niemalże zniszczyła odkładając na wieszak.-Idź do przymierzalni. Natychmiast.-zaśmiałam się, a dziewczyna wywróciła oczami.
-Wyglądasz ślicznie.-dziewczyna niechętnie spojrzała w
lustro.
-Ugh…-zakryła rękami twarz.-Nie mogę, po prostu nie mogę.
-Nie możesz też siedzieć przez 9 miesięcy w domu.-delikatnie przytuliłam ją.-Wyglądasz ślicznie.
-Naprawdę?-pociągnęła nosem.
-Naprawdę i nie tylko ja tak uważam.-uśmiechnęłam się do niej ciepło.
Dziewczyna spojrzała w lustro i dotknęła brzucha.
Nie był jeszcze aż tak widoczny, ale widziałam jak to ją przytłacza.
*
Siedziałam w domu pod kocem próbując przypomnieć sobie coś czego uczyłam się jakiś rok temu. Powrót na studia, cieszyłam się z tego. W końcu zrobiłam coś dla siebie i tylko dla siebie.
Wertując kolejną kartkę czułam, że moja głowa nie zmieści już żadnej informacji a mimo to próbowałam skupić się na tekście. Gdy dzwonek rozniósł się po mieszkaniu.
-Jake? Co ty tu robisz?-przytuliłam go i wpuściłam do środka.
-Nicole dała mi notatki dla Ciebie.
-Racja, prosiłam ją o to. Więc co tam u Ciebie?-szturchnęłam go.
-U mnie jest ok. Lepszym pytaniem jest co u ciebie i gdzie do licha jest moja zaproszenie na twój ślub? Czemu mi nic nie powiedziałaś co?
-Em… nie było okazji.-wzruszyłam ramionami.-To była nagła decyzja.
-Więc już niedługo będziesz panią Styles, tak?-poruszał brwiami.
-Nigdy się nie zmienisz.-pokręciłam głową.-jeśli chodzi o zaproszenia to miałam je jutro wysłać, więc skoro już tu jesteś mogę Ci je osobiście wręczyć.-wstałam i wyciągnęłam z szuflady plik zaproszeń i wyciągnęłam jedną z nazwiskiem Jake’a.
_______________________________________
Takie coś mi wyszło... mam nadzieje, że się wam spodoba :)
-Ugh…-zakryła rękami twarz.-Nie mogę, po prostu nie mogę.
-Nie możesz też siedzieć przez 9 miesięcy w domu.-delikatnie przytuliłam ją.-Wyglądasz ślicznie.
-Naprawdę?-pociągnęła nosem.
-Naprawdę i nie tylko ja tak uważam.-uśmiechnęłam się do niej ciepło.
Dziewczyna spojrzała w lustro i dotknęła brzucha.
Nie był jeszcze aż tak widoczny, ale widziałam jak to ją przytłacza.
*
Siedziałam w domu pod kocem próbując przypomnieć sobie coś czego uczyłam się jakiś rok temu. Powrót na studia, cieszyłam się z tego. W końcu zrobiłam coś dla siebie i tylko dla siebie.
Wertując kolejną kartkę czułam, że moja głowa nie zmieści już żadnej informacji a mimo to próbowałam skupić się na tekście. Gdy dzwonek rozniósł się po mieszkaniu.
-Jake? Co ty tu robisz?-przytuliłam go i wpuściłam do środka.
-Nicole dała mi notatki dla Ciebie.
-Racja, prosiłam ją o to. Więc co tam u Ciebie?-szturchnęłam go.
-U mnie jest ok. Lepszym pytaniem jest co u ciebie i gdzie do licha jest moja zaproszenie na twój ślub? Czemu mi nic nie powiedziałaś co?
-Em… nie było okazji.-wzruszyłam ramionami.-To była nagła decyzja.
-Więc już niedługo będziesz panią Styles, tak?-poruszał brwiami.
-Nigdy się nie zmienisz.-pokręciłam głową.-jeśli chodzi o zaproszenia to miałam je jutro wysłać, więc skoro już tu jesteś mogę Ci je osobiście wręczyć.-wstałam i wyciągnęłam z szuflady plik zaproszeń i wyciągnęłam jedną z nazwiskiem Jake’a.
_______________________________________
Takie coś mi wyszło... mam nadzieje, że się wam spodoba :)
*.* w jeden dzień przeczytałam wszystko to jest dhdtdgdrhtdwlonh O.o jesteś GENIALNA
OdpowiedzUsuń